W oczekiwaniu na dalszy ciąg biografii Jarosława Iwaszkiewicza, trzeba sięgnąć po książkę "One”. A przypomnijmy – Radosław Romaniuk napisał świetną rzecz – "Inne życie”, biografię Iwaszkiewicza opatrując ją znakiem "tom I”. I zostawił nas na lodzie, bo II tomu wciąż nie widać.
Różni je bardzo dużo – czas w którym żyją, status społeczny, a przede wszystkim niezwykła osobowość. Łączy je jedno – miłość do mężczyzny sławnego, często ekscentryka, megalomana, egoisty, nieżyciowego. Roztaczały opiekuńcze parasole nad nimi. Czy były szczęśliwe? Na pewno tak, ale zapewne życie ze sławnymi, nietuzinkowymi małżonkami było dla nich także udręką.
Zofia – kobieta niezwykła, mając lat osiemnaście wychodzi za mąż za Tołstoja niemal o tyleż starszego od niej. Znała go krótko – co to za znajomość, za narzeczeństwo! Ten nawet spóźnia się na ich ślub, jak by się wahał. A później ta delikatna, młoda kobieta jest filarem życia na Jasnej Polanie.
Mam pretensję do Romaniuka – przedstawił ją poprzez wspomnienia kilkorga osób (także jej dorosłych dzieci) z tamtej epoki, i można błędnie wywnioskować, że to Zofia była przyczyną "ucieczek” Tołstoja z domu i jego znerwicowanego stanu zdrowia. Ona, która urodziła mu 13 dzieci, doprowadziła dom do rozkwitu, dbała o jego zdrowie i spokój. Ona, która pomagała mu w jego pracy, przepisała 8 razy "Wojnę i pokój”!
Anna Iwaszkiewiczowa – żyła w cieniu Jarosława, a przecież wspierali się obydwoje do ostatniej chwili i mimo wszystko kochała go. Mimo niezgody, dojmujących przykrości, uśmieszków otoczenia i jego podwójnego życia. W zasadzie coż tu mówić -- czy była szczęśliwa. Każdy -- ona także, miał jakieś chwile szczęścia, a później może przyjaźni, później przyzwyczajenia...
Marusia Kasprowiczowa – piękna, pociągająca, wybrała poetę z którym dzieliła niełatwe życie w Zakopanem. Poddawana krytyce, w ciągłych przepychankach z jego córkami z pierwszego małżeństwa. Walczyła, jak mogła o własne terytorium szeroko rozumiane.
Każda z nich była fascynującą osobowością i każda pozornie tylko uległą małżonką. Buntowały się, pilnowały własnej niezależności, a ich życie z wielkimi twórcami wcale nie było sielanką.
Świetnie się czyta.