Wydawało się już, że Edward Stachura, idol kontestującej młodzieży lat sześćdziesiątych i trochę późniejszych, odszedł w klasyczną niepamięć, a oto znów wraca za sprawa tylko co wydanej jego biografii "Buty Ikara”.
Cierpiał na duszę, na manię wielkości wreszcie na schizofrenię. Był narcystyczny, nieobliczalny i oczywiście bez promila krytycyzmu wobec siebie, a często z promilami wewnątrz. A przecież stał się idolem młodzieży i jeśli dziś się pytamy dlaczego, odpowiedzi może być wiele. Jedna z nich to taka, że jego nieobliczalność kojarzona była niesłusznie z oporem, z protestem, a to się młodym podobało.
Narobił zamieszania w tamtych latach. Zamieszania nie tylko wśród swojego pokolenia oczekującego kto ich poprowadzi w tę dzicz bieszczadzką, w to życie pionierskie, dzikie, męskie. Nota bene akcja "Siekierezady” rozgrywa się zupełnie gdzie indziej, a nie w Bieszczadach, gdzie pojechał jako wygodny turysta, a nie pracować przy wyrębie drzewa.
Marian Buchowski, autor biografii, podjął się pracy trudnej. Bohater jego książki był osobowością złożoną, skomplikowaną, niejednoznaczną, ale też czasami odnosimy wrażenie, że a autor nie pozostał całkiem obojętny (czytaj bezstronny) wobec Stachury.
Ostatecznie nawet, jeśli nie jesteśmy fanami twórczości autora "Siekierezady” to przecież tę biografię obszerną, napisaną niezwykle interesująco warto przeczytać.