Zapewne nie uświadamiamy sobie – bo i po co, że w Średniowieczu kobietom nie żyło się łatwo. A dowiedzieć się można o tym między innymi czytając taką książkę jak ta, dla której epoka jest niezwykłym tłem wydarzeń, a bohaterka postacią autentyczną, znaczącą dla historii tamtych wieków.
"Narodziny w pozłacanym łożu, na poduszkach z delikatnego pierza były jednak ostatnim luksusem, jakiego doświadczyło to biedne dziecko. Przy tej okazji po raz ostatni dotykała je matka…”. Ba, jak sądzi narratorka – mamka i niańka maleńkiej księżniczki, spośród wielu dzieci, jakie królowa urodziła "trudno nawet odgadnąć, czy wiedziała, ile z jej dzieci nadal żyło”.
Narratorka, też we współczesnym pojęciu niemal dziecko – piętnastoletnia córka piekarza opłakuje śmierć swego narodzonego synka. Trudno jej pogodzić się z tą stratą. Matka poleca ją jako mamkę dla kolejnej córki Izabeli Bawarskiej oraz Karola VI Szalonego.
Z czasem dziewczyna przywiązuje się do maleńkiej księżniczki.
Opisuje ich wspólne życie w komnacie zimnej baszty, o głodzie, w niemal zupełnym zapomnieniu i w kompletnym braku zainteresowania ze strony królowej. Tak, od małego mamka i mała królewna doświadczyły trudów Średniowiecza. A przecież Katarzyna de Valois z czasem stanie się znaczącą postacią na scenie politycznej tamtego, zachodniego świata.
Niańka jest świadkiem wielu ważnych wydarzeń, także takich, które znalazły się w podręcznikach historii. Z czasem staje się też powiernicą i doradcą księżniczki. Jak to możliwe, że kobieta z gminu dostąpiła takiego znaczenia? Może właśnie dlatego, że jest lojalna, pragmatyczna, osądza i ocenia trzeźwo.
Książka bardzo ciekawie, barwnie i przejrzyście napisana. Nie gubi czytelnika w zawiłościach epoki i takich szczegółach, które nie mają znaczenia dla akcji. Nawet ci, którzy nie przepadają za powieścią historyczną muszą przyznać – tę czyta się świetnie.