Świat Książki
Miłosz Kencki niemal pięćdziesięciolatek w tamtych czasach, kiedy jeszcze trudno było o paszport, zostaje w Szwecji. Nie tylko zauroczenie seksem ze Szwedką Karin motywuje go do pozostania w tym kraju. Konformistycznie podejmuje decyzję o małżeństwie z nią bo „małżeństwo odcięło od nas urzędnicze macki obu krajów” – stwierdza bohater. Jednak związek wkrótce się rozpada. Czy dlatego, że w Skandynawii są tak zimne relacje między ludźmi? To pozory.
Kencki mówi – „męcząc się w małżeństwie, przerabiałem zainkasowaną w dzieciństwie dawkę uzależnień. Ojca trwającego przy histerycznej matce. Upijał się i płakał zamiast ocucić siebie i ją walnięciem sprowadzającym do bolesnej realności”. No właśnie, czy związki między ludźmi w Polsce były cieplejsze niż te w Skandynawii? W każdym razie na pewno dotkliwsze.
Bohater książki w końcu spotyka dziewczynę, którą – jak mu się wydaje – może pokochać bezwarunkowo. Dla niej podejmuje decyzję powrotu do kraju. Jednak nie można liczyć na szczęśliwe zakończenie. Kencki zadaje sobie pytanie – „kiedy ja byłem szczęśliwy od przyjazdu do Polski?”. Nie zadaje sobie jednak pytania kiedy był szczęśliwy w Szwecji. Oraz, czy podejrzenie rzucone na jego partnerkę nie było wymarzonym pretekstem, żeby znów umknąć.
Kolejna zaczepka Manueli Gretkowskiej – czy w Polsce nie ma szczęśliwych związków? Czy przeszłość faktycznie aż tak rzutuje na życie partnerskie, rodzinne, na miłość? A może jednak największy wpływ na to ma frustracja bohatera i jego ciągła ucieczka od stabilizacji uczuciowej? Rzecz do przedyskutowania.