Do grona polskich autorów kryminałów dołączyło kolejne nazwisko. Marcin Grygier debiutuje książką „Nie patrz w tamtą stronę” i niewątpliwie jest to debiut, który dobrze rokuje - choć więcej w nim solidnego rzemiosła niż ręki artysty.
Początek mocny; w Puszczy Kampinoskiej odnalezione zostaje ciało młodej dziewczyny z… głową konia. Widok jest makabryczny i wszystko wskazuje na to, że zbrodnia zaplanowana z wyjątkową precyzją jest dziełem niebezpiecznego psychopaty.
Śledztwo prowadzi nadkomisarz Roman Walter i podkomisarz Alicja Danysz. Walter to typ twardego, steranego przez życie gliniarza, który pracuje na dwieście procent i od lat płaci za to wysoką cenę. Natomiast Danysz to typ skrupulatnej, dociekliwej, ale też wrażliwej policjantki, która podkochuje się w swoim szefie i usiłuje sprowadzić go na tzw. dobrą drogę.
Ten duet, oparty na przeciwieństwach, jest rzeczywiście nieźle zgrany i narzuca dynamiczne tempo w śledztwie, które zatacza coraz szersze kręgi. Jak się w końcu okazuje jego źródło sięga do odległej przeszłości – do tragicznych wydarzeń z życia Waltera i jego rodziny.
Czy to oznacza, że zbrodnia jest drobiazgowo zaplanowaną zemstą, która ma ostatecznie dosięgnąć policjanta? Kto jest tak naprawdę katem, a kto ofiarą? Jak rodzi się zło i jakie są jego źródła? W tej książce – i to jej solidny atut – nic nie jest tym, na co wygląda na pierwszy rzut oka. Autor prowadzi nas krętą ścieżką, pokazując motywacje swoich bohaterów i dowodząc, że każdy oprawca był kiedyś czyjąś ofiarą.
Konsekwencja i precyzja opowieści to mocne strony książki Marcina Grygiera. Troszkę zabrakło mi w niej oryginalnego, świeżego powiewu na miarę błyskotliwego debiutu, ale ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że jest on dobrze skrojony na miarę - jak na rzemieślnika przystało. I choć od pierwszych stron książki trudno oprzeć się wrażeniu, że już gdzieś, kiedyś coś podobnego czytaliśmy, to skojarzenia są wyłącznie z klasykami gatunku.