Im dalej czytelnikowi komiksu od czasów PRL, kołchoźników, lokali dla obcokrajowców i sklepów zastawionych jednym rodzajem obuwia – tym lepiej.
Z mieszkańcami byłych „demoludów”, którzy mają więcej niż 30 wiosen jest kłopot – opowieści Autora nie są szokujące. Niestety. Cenzura? Sklepy dla wybranych? Egipskie ciemności na ulicach? Państwowy „opiekun” przypisany do każdego obcokrajowca? Niestety to znamy. Dlatego bardzo osobisty (i przerażający rodaków Autora) opis dwóch miesięcy spędzonych za żelazną kurtyną dla dorosłych Polaków nie jest tak przerażający.
Na szczęście zostaje nam uroda samego komiksu, świeżość obserwacji i urok relacji narratora, który z „1984” Orwella pod pachą usiłuje odnaleźć się w tajemniczym Pjongjang. Zrozumieć dlaczego Koreanki noszą pończochy na krótkie skarpetki i jaki wpływ na śniadaniowe hotelowe menu ma obecność zagranicznych delegacji.
Polski czytelnik dostał drugie już wydanie (poprawione) komiksu Kanadyjczyka, co sugeruje, że pierwsze sprzedało się świetnie. I to znaczy, że mamy dobry gust, bo książka Guy Delisle'a uznana została jedną z najciekawszych pozycji literatury faktu wydanych w 2005 roku w Stanach Zjednoczonych. Komiks otrzymał dwie nominacje do prestiżowej Nagrody Eisnera, a także znalazł się na li-ście 10 najlepszych komiksów roku tygodnika „Time".
Nic, tylko polecić kolejnym młodym czytelnikom. Dziennik z podróży ma już swoje lata (oryginał ukazał się w 2003 roku, pierwsze polskie wydanie w 2006) ale szpiczasty nos sympatycznego bohatera, jest bardzo wścibski i ma swój urok. A historia z oglądaniem w lusterku twarzy Kim Dzong Ila zamiast własnego nosa – pokazuje poziom poczucia humoru Autora. To nigdy nie wietrzeje.