Świat Książki
Wiele lat po owym okupacyjnym wydarzeniu wnuczka denuncjatorki rodzi niepełnosprawne dziecko. Ono jest karą, ekspiacją, zemstą historii i wyrokiem sprawiedliwości za haniebny czyn babki. I tak rośnie Dzidzia, dziewczynka-zemsta, niechciana, opuszczana, zaniedbywana, wyśmiewana.
Córka denuncjatorki usiłuje skorzystać na własnym nieszczęściu i na fizycznej potworkowatości Dzidzi. Sama jest za głupia, zaszczuta, obciążona tym potworkiem nie za swoje winy. Daje się łatwo przekonać, że za tę Dzidzię coś się jej należy. Co? Cokolwiek, aby były to na przykład pieniądze albo zadośćuczynienie cokolwiek by to znaczyło.
Przecież to ona teraz cierpi za wojnę, za hańbę, chorobę córki, pośmiewisko i poniewierkę. To jest niesprawiedliwość dziejowa, spisek i krzywda. Bohaterka udaje się więc do stolicy, do sądu z wnioskiem o zadośćuczynienie... Niełatwo opisać klimat tej książki i metaforyczne przesłanie, a także język, groteskowość i sposób przekazu.
To niezwykle sugestywna i porażająca lektura, w gruncie rzeczy o naszej głupocie, o tym, że zawsze nam się należy i że wszyscy spiskują przeciw nam. Książka o braku zasad moralnych, o nienawiści, pocieszeniu w tym, że inni maja gorzej. Oczywiście odnosimy takie opinie do wszystkich dookoła, ale nie do siebie, bo to nas nie dotyczy...