Wydawnictwo ZNAK
To książka na pewno ważna dla zrozumienia Mirona Białoszewskiego, zapewne nie jedyna i nie pierwsza, jednak pisana przez osobę, która jego życiu towarzyszyła przez wiele lat, można powiedzieć nawet – dojrzewała w jego kręgu.
Tadeusz Sobolewski nie miał jeszcze lat trzydziestu, kiedy poznał Mirona. Chciał go poznać nie dla siebie, a dla mamy. Poszedł do niego po dedykację dla niej do "Pamiętnika z Powstania Warszawskiego”. Jak powiedział: "…kiedy szedłem pierwszy raz do Białoszewskiego, nie wiedziałem o nim prawie nic, nie miałem pojęcia kim jest, jak wygląda”. To była pierwsza wizyta w 1970 roku, a później stał się jednym z "dzieci Mirona”.
"W jego pokoju, za grubymi zasłonami, przez które ledwo było widać zmieniające się światło, wydawało się, że czas stoi na zewnątrz, tam za oknem, na placu. My znajdowaliśmy się poza czasem, poza światem…”.
Sobolewski znalazł się w kręgu najbliższym, wśród tych którzy nie tylko obserwowali pisarza, czy towarzyszyli mu na co dzień – on po prostu był jednym z kilkorga, którzy niemal żyli jego życiem – rozmawiali, mieszkali razem, słuchali muzyki i plotek, spędzali święta, fascynowali się mironowym Teatrem Osobnym.
Był jednym z młodych ludzi, których byt egzystencjalny i intelektualny związany był z Białoszewskim i kolejnymi adresami, pod którymi mieszkał.
Ta książka jest o ich znajomości, o życiu mniej lub bardziej prywatnym Mirona, ba – nawet jego rodziców, o tych wszystkich ludziach, którzy go otaczali, byli z nim związani niewidzianą więzią, silną, uzależniającą ale też taką, która staje się posagiem intelektualnym. Sobolewski wiele wyjaśnia, odkrywa, jego książka jest bodaj niezbędnym dodatkiem do pamiętnika Mirona.