Czy zdarzają się wam historie, które z każdą stroną wciągają coraz bardziej, a po ostatniej czujecie niedosyt, że to już koniec? To właśnie taka książka.
„Na wschód od zachodu” to przewodnik duchowy po Indiach. Poznajemy ten kraj przez historię dwojga ludzi, którzy uciekli tam z Zachodu w poszukiwaniu własnej tożsamości, ukojenia, spełnienia. Odwiedzamy miejsca jak np. aśram (czyli rodzaj pustelni) w Riszikeszu, gdzie "wędrowcy przez nikogo nie niepokojeni, bez pośpiechu zapadają się w sobie, sobie się przyglądają, słuchają własnych myśli, ważą wartości, odczuwają uczucia". Tak jak przed laty robili to hipisi.
Starym hipisem jest Święty, jeden z dwóch bohaterów opowieści. Święty przed laty zdecydował, że nie stanie na starcie codziennego wyścigu, do jakiego stają wszyscy inni zwyczajni mieszkańcy kapitalistycznego Zachodu. Wyjechał z Holandii, wybrał własną drogę, we własnym tempie. Zamieszkał przy jednej z plaż Goa, zanim stały się jeszcze mekką miłośników dobrej zabawy i poszukiwaczy przygód.
Drugą bohaterką jest Kamal. Wyjeżdżając z rodzinnej Polski jako Kamila znała dwa języki obce, miała dwa fakultety, staż za granicą. Kariera stała przed nią otworem. Ale Kamal porzuciła to wszystko, po to żeby w Indiach szukać czegoś innego. Wszystko co miała zmarnowała w Indiach - tak uważa jej matka, ale tak też uważać będzie wielu czytelników. Bo naprawdę ciężko zrozumieć jej postawę, zachowania w konkretnym życiowych sytuacjach. Ciężko do tego stopnia, że nawet sam Wojciech Jagielski, mimo że spotkał się z Kamal, rozmawiał z nią, a także z jej rodziną, ostatecznie nie potrafił spisać jej historii. W rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” przyznał, że nie umie jej zrozumieć, dlatego o pomoc w tej części książki poprosił żonę – Grażynę Jagielską. I to właśnie ona jest autorką rozdziału o Kamal, mimo że nie jest wymieniona jako współautorka na okładce.
Wszyscy tutaj ciągle gdzieś podróżują. Święty rozmyśla o Nancy, którą kiedyś poznał ale los rozdzielił ich podczas podróży przez granicę. Kamal przeprowadza się z północy na południe Indii i z powrotem w rytmie zmieniających się pór roku. I ciągle ucieka przed wszystkim, co mogłoby ją z czymś związać. Zwykła umowa z zakładem energetycznym na dostawy prądu do wynajmowanego mieszkania powoduje, że decyduje się zmienić mieszkanie. Ale jest ktoś, kto coraz częściej staje na drodze jej trybu życia – syn Lhamo, który denerwuje się kiedy matka rujnuje jego pomysł na pierwszy biznes. W chwili gdy chce założyć uliczny stragan z jedzeniem, ona decyduje, że muszą wyjeżdżać.
Warto wspomnieć o stylu książki, który z pewnością nie jest już klasycznym reportażem. Tyle tu drobiazgowych informacji, przemyśleń bohaterów, szczegółowych opisów odwiedzanych przez nich miejsc, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, które elementy są historią opowiedzianą przez bohatera reporterowi, a które z nich autor sam dopowiedział – być może bazując na własnych doświadczeniach, osoby wielokrotnie odwiedzającej Indie i inne kraje Wschodu.
Nie potrafię jednak narzekać, że „Na Wschód od Zachodu” to już książka zupełnie inna niż poprzednie, znakomite reportaże Wojciecha Jagielskiego. Naprawdę chcę wiedzieć, jakie będą dalsze losy Kamal i Lhamo. Chciałbym wiedzieć, czy Święty wrócił na starość do Holandii. Jeśli to nie temat na książkę, to może choć krótki suplement.