Połączone siły Teatru ZL i Teatru Maat Projekt zaprezentują się w piątek i sobotę (19–20.03) na scenie lubelskiego Art Studio.
Nasuwa się pytanie: czym sobie zasłużył wielki pisarz na takie bezpardonowe traktowanie? Czy to może odwet za kontrowersyjny wpis, jaki zostawił w 1790 roku w księdze pamiątkowej kopalni Fryderyk w Tarnowskich Górach. Pojechał tam jako tajny radca księcia sasko-weimarskiego Karola Augusta, odpowiadający m.in. za nadzór nad kopalnią srebra w Ilmenau. Były w niej problemy z wydobywaniem kruszcu spowodowane zalewaniem wyrobisk przez wody dołowe. Do śląskiej firmy zwabiła go pierwsza na kontynencie, sprowadzona dwa lata wcześniej z Anglii, maszyna parowa służąca do odwadniania szybów.
8 lat po napisaniu romantycznej ballady "Król olch” niemieckiemu wieszczowi bliższe były idee klasycystyczne i skwitował swoją wizytę u tarnogórzan oświeceniowym czterowierszem następującej treści: "Z dala od ludzi wykształconych, na końcu świata/ Kto wam pomaga skarby odkrywać i je szczęśliwie do światła podnosić?/ Tylko rozum i uczciwość, tylko te dwa klucze/ Prowadzą do każdego skarbu, który ziemia kryje”.
Utworek, nie wiadomo zresztą dlaczego podpisany z francuska de Goethe, a nie von Goethe, wywołał falę oburzenia. Odebrano go jako przejaw uprzedzeń narodowościowych i klasowych pisarza i urzędnika, pogardę dla gwarków i Ślązaków. Czyżby uraz był wciąż żywy i w 220-lecie niefortunnego przypływu buty i dydaktyzmu u gościa pani Ewa postanowiła wziąć ostateczny odwet za Fryderyka?
Zresztą sam Johann Wolfgang von Goethe nie był bezgrzeszny także w stosunku do innych twórców. Niewiele robił sobie na przykład z tego, że już raz został stworzony dramat pod tytułem "Ifigenia w Taurydzie” (Eurypides, między 414 a 413 r. p.n.e.) i przypomniał losy córki Agamemnona po swojemu w tak samo zatytułowanym dziele, które zresztą przechodziło metamorfozy formalne od wersji skreślonej prozą do wersji napisanej wierszem.
"Król olch” Goethego był wielokrotnie adaptowany na sceny i rozciągany merytorycznie przez różnych dramaturgów i reżyserów, ale dopiero Ewa Wyskoczyl dała w swoim spektaklu prawdziwy popis nieskrępowanego podejścia do cudzej twórczości. Chłopiec nie tylko nie zostaje uśmiercony przez króla elfów, ale sam staje się nosicielem złej mocy i ciemiężycielem. Jako zaklęć, którymi podporządkowuje sobie ofiarę, używa fragmentów prozy Mirona Białoszewskiego ze zbioru opowiadań "Szumy, zlepy, ciągi”.
Przedstawienie tarnogórskiej reżyserki to także pstryczek w nos wymierzony purystom teatralnym. W swoim "Królu olch” połączyła ona dwie sceniczne konwencje – teatr dramatyczny i teatr tańca. Pierwszą reprezentuje i praktykuje Piotr Trojan, aktor stale współpracujący z jej Teatrem ZL. Drugą wnosi Tomasz Bazan z Teatru Maat Projekt.
Premiera zaskakującego spektaklu odbyła się w lutym w Tarnogórskim Centrum Kultury. W piątek i sobotę Wyskoczyl, Trojan i Bazan wstrząsną lubelską publicznością w Art Studio w ACK UMCS "Chatka Żaka" (ul. Radziszewskiego 16). Start o godz. 19.
Bilety – normalne po 20 zł, ulgowe po 10 zł – do nabycia w kasie Centrum Kultury (ul. Narutowicza 32) w piątek w godz. 11.30–15.30 i w Chatce Żaka tuż przed prezentacjami.