Kwarantanna, nawracające infekcje, zdalne nauczanie i przeciążenie klasówkami – to problemy najczęściej sygnalizowane przez rodziców uczniów z regionu. Niektórzy z nadzieją czekają na… całkowite zamknięcie szkół.
– Bardzo narzekałam na ciągnące się miesiącami zdalne nauczanie ale jak patrzę na to jak nauka wygląda w tej chwili to tęsknię za tamtymi problemami. Wtedy było spokojniej i wszystko można było zaplanować przynajmniej z kilkutygodniowym wyprzedzeniem – przyznaje mama trójki dzieci w wieku szkolnym z Lublina. Kobieta opowiada, że dwa ostatnie miesiące są dla niej wyjątkowo trudne. – Albo w którejś z klas pojawia się koronawirus i dzieci kierowane są na zdalne nauczanie, albo chorują nauczyciele i lekcje są odwoływane lub wprowadzane są zastępstwa. Ciągle dzieje się coś, co utrudnia normalne funkcjonowanie. A jak się już okazuje, że jest tydzień bez pandemicznych przebojów w szkole to dzieci łapią jakiś katar i stany podgorączkowe i muszą siedzieć w domu tracąc możliwość normalnej nauki.
– Na zdalnym nauczaniu córka była w tym roku szkolnym już dwa razy – opowiada inna mama z Lublina. – Nie powiem, była wtedy zadowolona bo nie było zapowiedzianych klasówek, które nauczyciele przełożyli na czas po powrocie do szkoły. Teraz dziecko z niczym się nie wyrabia. Praktycznie nie ma dnia żeby nie było sprawdzianu, kartkówki, odpytywania, wypracowania. Rozumiem, że nauczyciele spieszą się żeby wystawić jak najwięcej ocen przed ewentualnym odgórnym wprowadzeniem zdalnego nauczania ale to jest przesada. Dzieci są przemęczone, a efekty nauki są bardzo mizerne, bo nie da się dobrze przygotować do odpowiedzi z dnia na dzień.
Podobne wypowiedzi dotyczące nadmiaru zadań słyszymy najczęściej. Czy nauczyciele powinni spieszyć się z ocenami przed przejściem z nauką do internetu? Mimo pojawiających się plotek mówiących m.in. o tym, że stanie się to 13 grudnia rządzący regularnie podkreślają, że nie myślą o wprowadzeniu takiego rozwiązania.
– Zamknięcie szkół nie wchodzi w grę – powiedział wczoraj ministerstwa zdrowia Adam Niedzielski.
Jeśli dochodzi do „szkolnych zakażeń” to szkoły lub klasy kierowane są do domu. Nie wiadomo ile szkół w woj. lubelskim pracowało wczoraj w trybie zdalnym i hybrydowym. Lubelskie Kuratorium Oświaty, które codziennie publikuje stosowny raport nie zrobiło tego. Wiadomo, że w piątek takich placówek było 417. Dla porównania dwa tygodnie wcześniej, czyli 15 listopada było ich 330.
– Na początku listopada musiałam dziecko odbierać szybko ze szkoły, bo klasa poszła na kwarantannę. Potem był tydzień normalnej nauki, a w niedzielę wieczorem dowiedzieliśmy się, że znów mamy tydzień kwarantanny – mówi mama ucznia jednej z podstawówek na Czechowie. – Dziecko nie jest małe, ale niesamodzielne. Dla mnie to oznacza, że z dnia na dzień muszę przejść na telepracę, żeby nadzorować jego zdalną naukę. Wolałam już jak taki system pracy na okrągło niż być zaskakiwana w ten sposób. Dla mnie to ogromny problem.