Rozmowa z Dawidem Dawydzikiem, reprezentantem Polski, obrotowym Azotów Puławy
- W jakiej formie znajduje się polska reprezentacja na kilka dni przed występem w mistrzostwach świata w Egipcie?
– Za nami cztery wygrane z rzędu, towarzyskie z Algierią i Rosją oraz dwukrotnie w eliminacjach mistrzostw Europy z Turcją. Widać, że rozwijamy się. Jestem w tej reprezentacji od pamiętnego fatalnego meczu z Kosowem i remisu poprzez wymęczone zwycięstwo z Izraelem i widzę progres. Nabraliśmy pewności siebie, wzrosła wiara we własne umiejętności. Powoli zaczynamy stanowić monolit. Z drugiej strony nie zadzieramy jednak nosa. Mamy świadomość, że przed nami wciąż dużo pracy.
- Młodym zawodnikom, do których pan też się zalicza, gra w kadrze dużo daje…
– Przede wszystkim zbieramy cenne doświadczenie. Dużo trenujemy, co też nam się przydaje w pracy w klubach w których gramy. Mamy możliwość zmierzenia się z najlepszymi zawodnikami na świecie. Budujemy się jako drużyna.
- W tegorocznych mistrzostwach świata po raz pierwszy wezmą udział aż 32 zespoły, będzie trudniej czy łatwiej?
– Na pewno czeka nas więcej meczów. Będzie to dodatkowe obciążenie dla zawodników. Mistrzostwa zapowiadają się ciekawe. Ostatecznie nie będzie kibiców na trybunach ale za to pojawią się przed telewizorami. Transmisje telewizyjne będą okazją do promocji piłki ręcznej na świecie.
- Pod apelem o to aby nie było kibiców na trybunach podpisało się kilka znanych nazwisk, m. in. Mikkel Hansen, Sander Sagosen, Domagaj Duvnjak czy Bjarte Myrhol. Brak widzów to dobre rozwiązanie?
– Jeżeli publiczność w liczbie, co było w planach, 20 procent zajętych dostępnych miejsc zasiadłaby na trybunach, a dodatkowo została umieszczona w większej odległości od boiska, nie stanowiłoby to problemu. Szanuję jednak tę decyzję organizatorów. Mecze w lidze czy eliminacjach mistrzostw Europy też gramy bez kibiców, więc już jesteśmy do tego przyzwyczajeni.
- Pańscy faworyci mistrzostw świata?
– Z pewnością są nim Hiszpanie. Aktualni mistrzowie Europy zagrają w naszej grupie i nie powinni mieć problemów z wyjściem z niej. W walce o czołowe lokaty powinny też liczyć się Francja, Chorwacja czy Norwegia.
- A na co możemy liczyć w wykonaniu polskiej reprezentacji?
– Najważniejszy będzie pierwszy mecz z Tunezją i teraz to jest nasze zadanie. Chcemy go wygrać. Zwycięstwo może już praktycznie przesądzić o wyjściu z grupy i rozegraniu więcej niż tylko trzech spotkań. Na koniec pierwszego etapu zagramy w grupie z Brazylią, z którą też chcielibyśmy powalczyć o komplet punktów. Na zupełnie innym poziomie jest trzeci z naszych rywali mistrz Europy Hiszpania, z którym zmierzymy się w międzyczasie. Ten przeciwnik na obecnym etapie jest raczej poza naszym zasięgiem, co nie oznacza, że nie będziemy z nim walczyć.