Górnik Łęczna szybko wyszedł na prowadzenie w domowym starciu z ŁKS Łódź, a w drugiej połowie mógł "zamknąć mecz" gdyby wykorzystał rzut karny. Tak się jednak nie stało i w doliczonym czasie gry lider Fortuna I Ligi doprowadził do wyrównania. Jak wtorkowe spotkanie oceniają obaj trenerzy?
Kazimierz Moskal, trener ŁKS
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdżamy na trudny teren, bo mi osobiście jako trenerowi zawsze było w Łęcznej ciężko wygrać. Pierwsza połowa przebiegła pod dyktando Górnika, który był agresywny i stworzył sobie kilka groźnych sytuacji. My nie mogliśmy złapać rytmu i grać tak jak chcemy. Po przerwie moim zdaniem byliśmy lepsi, choć rywal miał rzut karny i mógł prowadzić 2:0. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że ten remis zawdzięczamy Aleksandrowi Bobkowi, który obronił strzał z 11 metrów i dobitkę. Natomiast co do okoliczności wskazania „na wapno” to ja nie wiem kiedy jest ręka, a kiedy tej ręki nie ma i jak się to interpretuje. To musi się zmienić i być jasne i czytelne dla wszystkich. Jeśli my mamy decydować kiedy ręka jest ułożona naturalnie, a kiedy nie to jest to ciężka sytuacja. Wracając do meczu, to pewnie gdyby trwał on jeszcze dłużej to pokusilibyśmy się o bramkę mogącą dać nam zwycięstwo, ale musimy cieszyć się z tego co osiągnęliśmy.
Ireneusz Mamrot, trener Górnika
– Dziwnie to zabrzmi, ale po meczu z liderem mam duży niedosyt. Oczywiście, pod koniec spotkania sytuacja wyglądała tak, że ŁKS mógł strzelić nam jeszcze jedną bramkę. Niemniej, odkąd jestem w Górniku, to do momentu podyktowania rzutu karnego to był najlepszy mecz tego zespołu. Choć przystąpiliśmy do tego spotkania z pewnymi brakami kadrowymi i wyszło to w dalszej fazie spotkania, to w pierwszej połowie świetnie operowaliśmy piłką. Stwarzaliśmy sobie sytuacje i pewnie mogliśmy je nieco lepiej rozwiązać. Dwa razy na wysokości zadania stanął też Maciej Gostomski. Po przerwie nadal graliśmy dobrze i szkoda, że nie wykorzystaliśmy rzutu karnego. Myślę, że prowadząc 2:0 gralibyśmy nieco inaczej. Każdy tydzień działa na naszą korzyść. Ostatnio wrócił do nas Damian Gąska, zobaczymy jak będzie wyglądać sytuacja z Siergiejem Krykunem. Na kolejny mecz wraca też Jonathan de Amo, ale już wiemy, że „wypada” nam Souleymane Cisse. Wierzę, że będziemy czynić dalsze postępy. W lidze punktujemy regularnie, choć nie zawsze są to zwycięstwa. Nie tracimy też wielu bramek i to cieszy. Dopisujemy punkt zdobyty z liderem, a myślę, że ŁKS to zespół, który niebawem znów będzie grać w PKO BP Ekstraklasie.
– Budujące jest to, że po remisie z liderem zespół jest niezadowolony. Myślę, że tej drużynie wiele dały poprzednie mecze i choćby starcie z Rakowem Częstochowa. Zawodnicy wiedzą, że mogą powalczyć z każdym. W pierwszej lidze poza graniem w piłkę trzeba zostawić zdrowie na boisku, a odkąd jestem w Łęcznej, nie mogę tego odmówić mojej drużynie.