Posłowie podkomisji sejmowej ustalili wspólną wersję zmian w prawie dotyczącym spółdzielni mieszkaniowych. Chcą by przekształcenie mieszkania lokatorskiego w odrębną własność następowało po wpłaceniu nominalnej kwoty kredytu umorzonego przez państwo w latach 70 i 80-tych. W praktyce byłoby to kilkadziesiąt złotych.
Skąd ten pomysł? - To proste. Chcemy by lokator płacił za przekształcenie taką samą kwotę, jaką w jego imieniu odprowadza do budżetu spółdzielnia - odpowiada poseł Gabriela Masłowska, członek podkomisji zajmującej się tą sprawą.
Kto zarabia na przekształceniach
Jak wygląda droga przekształcania spółdzielczego, lokatorskiego prawa do lokalu w odrębną własność? Po pierwsze należy zwrócić się do spółdzielni z wnioskiem o rozpoczęcie procedury. Po drugie trzeba uzupełnić różnicę pomiędzy wartością rynkową lokalu a zwaloryzowanym wkładem mieszkaniowym, wniesionym przed laty. Załóżmy, że w wyniku obliczeń rzeczoznawcy ta różnica wyniosła 30 tys. zł. Ale nie wpłacamy spółdzielni całej tej kwoty, obowiązuje bowiem 50 proc. bonifikata - w praktyce staniemy się pełnoprawnym właścicielem mieszkania za 15 tys. złotych. Tylko co spółdzielnia, która nie może przecież zarabiać na spółdzielcach, robi z tymi pieniędzmi? Otóż do skarbu państwa odprowadza jedynie wartość nominalną kwoty kredytu zaciągniętego na budowę tego konkretnego mieszkania, czyli np. od kredytu wysokości 100 tys. zł będzie to ... 10 złotych. Pozostałe 14990 zł zasila fundusz remontowy spółdzielni.
- Dlaczego o tym nie mówi się głośno? Przecież to lichwa! - przekonuje poseł Masłowska. - Właśnie dlatego chcemy, żeby za przekształcenie lokator płacił dokładnie tyle, ile spółdzielnia ma zwrócić do budżetu państwa.
Pomysł dobry, ale nierealny
Andrzej Krzyżański, prezes Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców, sceptycznie odnosi się do nowelizacji ustawy. - Pomysł może nie jest taki zły, ale moim zdaniem mało realny. To radykalne posunięcie, dlatego sądzę, że lobby na rzecz utrzymania obecnego stanu prawnego w spółdzielniach, nie dopuści do wprowadzenia go w życie.
O minusach wypowiadają się także - anonimowo - pracownicy lubelskich spółdzielni mieszkaniowych. - Takie pomysły już były w latach 90-tych i co z tego wynikło? Sąsiedzi żarli się ze sobą, bo jeden wydał grube tysiące a drugi miał mieć mieszkanie za przysłowiową złotówkę. Tak będzie i teraz - opowiada pracownik działu finansowego jednej z największych spółdzielni w mieście.
Koniec z okradaniem
Poseł Gabriela Masłowska nie ma wątpliwości co do tego, czy uda się wprowadzić w życie nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Jej zdaniem musi się udać albowiem za nowymi przepisami przemawia zarówno ekonomia jak i sprawiedliwość społeczna. - Tym, którzy twierdzą, że wprowadzenie nowelizacji będzie niesprawiedliwe ze względu na lokatorów, którzy już wykupili mieszkania odpowiadam tak: Jeżeli do tej pory pozwalaliśmy okradać spółdzielców, to automatycznie mamy to robić nadal? I wtedy będzie sprawiedliwie?
Prace podkomisji sejmowej nad projektem nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych najprawdopodobniej zakończą się za dwa tygodnie. Potem czeka ją droga legislacyjna, która może trwać miesiącami.