Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

3 kwietnia 2022 r.
8:22

Dramat Mariupola. Relacja kobiety, której udało się uciec z bombardowanego miasta

41 10 A A
Nie wiem, czy wrócę do Mariupola, ale na pewno wrócę na Ukrainę. Będę ją własnymi rekami odbudowywać – mówi lina Revko
Nie wiem, czy wrócę do Mariupola, ale na pewno wrócę na Ukrainę. Będę ją własnymi rekami odbudowywać – mówi lina Revko (fot. Maciej Kaczanowski)

Alina Revko, jedna z setek tysięcy mieszkańców Mariupola, przeżyła dramat niszczonego miasta. Przez trzy tygodnie ukrywała się w schronach. Wie, czym jest zimno, głód i pragnienie. Wie, czym jest ucieczka bombardowanymi ulicami. Teraz znalazła schronienie pod Lublinem i chce pomagać ludziom, którzy przeżyli piekło wojny.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Alina Revko to lekarz psychiatra i psychoterapeuta z Mariupola. Nigdy nie lubiła siedzieć z założonymi rękoma. Pracowała jednocześnie w trzech miejscach; m.in. wykładała na jednej z katedr tamtejszego Uniwersytetu Medycznego. W wolnym czasie często odwiedzała ze znajomymi Teatr Dramatyczny. Kochała też spacery.

Z jej bloku, znajdującego się po lewobrzeżnej stronie miasta, na plażę (miasto położone jest na wschodzi Ukrainy nad Morzem Azowskim – przyp. aut.) szło się mniej niż 10 minut. W telefonie kobiety wciąż jest filmik, na którym fale pieszczą jej stopy. Są też zdjęcia pokazujące piękne, zielone miasto.

– Mariupol to było duże miasto, w którym bardzo dużo się działo – wspomina. – Była cała infrastruktura. Było dużo szkół, przedszkoli. Pięknie nam się żyło.

Dziewięć osób i pies

24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Alina pracowała tego dnia w prywatnej klinice w centrum miasta. Potem wróciła do domu.

– I właśnie na lewym brzegu wszystko się zaczęło. Dzień później po pracy nie mogłam już wrócić do domu, bo go nie było.

Został zbombardowany, w pamięci telefonu jest jedno jego zdjęcie. Więcej nie ma. Kiedy człowiek widzi ruiny, czegoś co jeszcze dzień wcześniej było jego mieszkaniem nie myśli o tym, żeby robić zdjęcia.

Najważniejszą myślą było znalezienie bezpiecznego schronienia. Kobieta poszła do koleżanki, która mieszkała w domu jednorodzinnym. Pod domem znajdowała się piwniczka, w której przechowywano konserwy i ziemniaki. Pokoik dwa na dwa metry pomieścił dziewięć ukrywających się osób i psa.

– Siedzieliśmy w tym schronie siedem dni. Jak było już trzeba koniecznie iść do toalety, to biegłyśmy na górę. Łazienka? Kto myślał o łazience?! Spać było trudno. Siedzieliśmy albo kładliśmy się na zmianę, na tych półkach, na których stały wcześniej przetwory.

Prawdziwa apokalipsa

Dopiero po kilku dniach ludzie zdali sobie sprawę, że w piwnicy nie są bezpieczni.

– Cały czas latały nad nami samoloty. Bomby spadały około kilometr od nas. Kiedy wyszłyśmy na chwilę na dwór, zobaczyłyśmy że wokół domu leżą resztki nabojów, a dwa metry od nas był lej po bombie – wspomina kobieta. – Wtedy wsiedliśmy do dwu samochodów, bo zrozumieliśmy, że trzeba stamtąd jak najszybciej uciekać.

Był 4 marca. Wymyślili, że pojadą do centrum miasta, do kliniki, w której pracowała kobieta. Dwa tygodnie później dowiedzą się, że zaledwie dwie godziny po ich wyjeździe na schron spadła bomba. Gdyby w nim zostali, zginęliby.

– Bardzo baliśmy się jechać. Po mieście tak się nie jeździ, ale jechałyśmy 120 km/h żeby tylko jak najszybciej dojechać i się schronić. W powietrzu ciągle latały pociski. Wszystko wokół płonęło. Wszystko – podkreśla lekarka. – Oglądałam wcześniej różne filmy wojenne i fantastyczne, ale czegoś takiego nie widziałam nawet w kinie. Całe miasto wokół mnie było zniszczone. To była prawdziwa apokalipsa. Jak jechałyśmy, to nie tylko samoloty zrzucały bomby, ale też trzy statki strzelały prosto w miasto.

Mariupol, budynek w którym mieszkała Alina Revko (fot. Archiwum prywatne)

Przez bombardowane miasto

W centrum miasta było jednak jeszcze cicho. To był ostatni taki dzień. Od drugiego dnia wojny nie pracowały bankomaty, po tygodniu sklepy zaczęły świecić pustkami. W ten ostatni spokojny dzień udało się jeszcze kupić trochę konserw, zupek chińskich i kaszy. Będą ją potem gotować na ognisku.

– Kiedy budowali moje centrum medyczne, nikt nie myślał, że potrzebny będzie schron. Na szczęście była piwnica, w której działało SPA. Schroniliśmy się w nim. W sumie było tam ok. 60 osób – opowiada. Wśród nich była młoda rodzina z lewobrzeżnej strony miasta, którym także zbombardowali dom. Do kliniki mieli 12 kilometrów. Szli na piechotę, w samych szlafrokach przez bombardowane miasto z 6-miesięcznym dzieckiem na ręku.

Bomba co 20 sekund

– W klinice nic już nie było. Nie było kontaktu ze światem. Nie działały telefony. Nie było internetu. Nie wiedziałam, co dzieje się z moimi bliskimi. Rodzina męża żyje w Kijowie. Moi rodzice w obwodzie donieckim. Ciągle towarzyszył mi strach, co z nimi. Nie wiedziałam, czy oni w ogóle żyją.

Nie było też ogrzewania, prądu, gazu ani wody.

– Było zimno. Cały czas byliśmy w kurtkach, ale i tak marzliśmy. Wtedy na dworze było ok. 3 stopni, ale i tak można powiedzieć, że pogoda nam sprzyjała. Spadł śnieg. Topiliśmy go i mieliśmy wodę do picia. Bo pragnienie było najgorsze – opowiada Alina Revko.

Blisko miejsca, w którym się ukrywali było osiedle domków jednorodzinnych. Przy jednym z nich stała studnia. Żeby nabrać z niej chociaż trochę wody stało się w kolejce po 4-5 godzin. I wtedy był wszechobecny strach, bo okolica była bombardowana.

– Po tę wodę chodzili sami mężczyźni. Byłam wśród nich jedyną kobietą. Taka już jestem, że muszę wszystkiego sama doglądać, mieć kontrolę nad sytuacją. Dlatego chodziłam, ale wtedy też się bałam. Ciągle staraliśmy się chronić pod ścianami budynków, bo co jakieś 20 sekund latały samoloty i spadały bomby.

Sieroty na gruzach miasta

Do bomb nie można było się przyzwyczaić. Ale niektóre bombardowania zapadły w pamięci lepiej niż inne.

– Naprzeciwko mojego centrum medycznego stał blok. Na moich oczach bomba zmiotła z niego dwa piętra. U nas w tym czasie wypadły wszystkie okna. Trochę też to wszystko zaczepiło o nasz budynek. Zniszczony został m.in. mój gabinet – mówi kobieta.

15 marca ludzie chroniący się w klinice zdecydowali się, że muszą uciekać.

– Cudem włączyli wtedy łączność. I zaraz następny cud. Doszedł sms od mamy. Pisała: "Alina, ja nie wiem czy żyjecie, czy wszystko jest u was ok., ale wczoraj podobno z waszego miasta wyjechała kolumna samochodów z cywilami. Może i wam się uda". Postanowiliśmy spróbować uciec z miasta.

Siedzieliśmy w tym schronie siedem dni. Jak było już trzeba koniecznie iść do toalety, to biegłyśmy na górę. Łazienka? Kto myślał o łazience?! Spać było trudno. Siedzieliśmy albo kładliśmy się na zmianę, na tych półkach, na których stały wcześniej przetwory – opowiada pani Alina (fot. Archiwum prywatne)

Po drodze widziała, że miasta już nie ma.

Niemal wszystkie budynki są zburzone. Wiele ruin stało w ogniu. Na ulicach leżało wielu martwych ludzi. Najbardziej pamięta ciało ok. 14-letniego chłopca. Nie może go zapomnieć do dziś. Jest przekonana, że w Mariupolu zginęło wielokrotnie więcej cywili niż żołnierzy. Wie, że w tej chwili jest bardzo dużo dzieci, które straciły rodziców. Są sierotami. Zostały same na gruzach miasta.

Dzieci!

– Rosjanie nie przestrzegają zasad humanitarnych. Nie puszczają konwojów, tylko do nich strzelają. Nie mogę się pogodzić ze świadomością, że w Mariupolu wciąż umierają ludzie. Nie tylko od bomb, ale i z głodu i z pragnienia – mówi. – W naszym mieście były wojskowe obiekty, np. jedna baza wojskowa i szkoła wojskowa. Ale nikt z nich od Rosjan nie strzelał. Nikt ich nie prowokował. Mimo to te miejsca zniszczono od razu. Potem zbombardowano wszystkie obiekty medyczne, szpitale. Mam wielu znajomych lekarzy. Moi znajomi chirurdzy płakali z niemocy. Musieli operować ludzi w tych schronach, w strasznych warunkach.

Zbombardowane są wszystkie szkoły i przedszkola.

W centrum Mariupola były dwa duże schrony: w Teatrze Dramatycznym i w Basenie Neptun. Jak mówi Revko, w pierwszym chroniło się ok. 500 osób, w drugim ok. 3 tysiące. Basen niedawno przeszedł remont i były w nim lepsze warunki, więc jako miejsce schronienia wybierały go najczęściej kobiety w ciąży i matki z małymi dziećmi. Ale dzieci były we wszystkich schronach. Przed Teatrem ogromnymi literami, tak by dobrze były to widoczne z samolotów napisano: Dzieci! Budynek został jednak zbombardowany.

– Jakim człowiekiem trzeba być, żeby wiedzieć wielkie litery i zbombardować to miejsce?! 130 osób przeżyło, ponad 300 nie dało się uratować. Pociski wpadły też na Neptun. W Mariupolu nie ma już dziś żadnej infrastruktury, żadnego punktu, który nie zostałby zniszczony – mówi kobieta.

Zniszczyli wszystko, co miałam

Z Mariupola Revko razem z jej znajomymi uciekali do koleżanki do Zaporoża (około trzy godziny od ich wyjazdu całe centrum medyczne zostało zbombardowane. Zanim budynek został zrównany z ziemią uciekli z niego wszyscy ukrywający się – przyp. aut.). Trasa w normalnych warunkach zajęła by im ok. 3 godziny. Wyjechali o 9 rano. Dotarli o 1.30 w nocy.

– Po drodze było dużo rosyjskich posterunków. Spisują dane. Zaglądają do samochodów. Grzebią w telefonach szukając treści patriotycznych. Co, gdyby je znaleźli? Niewiadomo. Szybko wszystko wykasowaliśmy, bo baliśmy się, że zostaniemy zastrzeleni – mówi Alina Revko. – Jakie mogłam czuć emocje? Trzymałam się żeby się na nich nie rzucić z pięściami, bo czułam taką złość, taką nienawiść, że nie wiem, co mogłabym zrobić. Zniszczyli mi całe życie. Wszystko, co miałam.

Nienawiść towarzyszy nie tylko jej. Kobieta opowiada, że mieszkańcy lewobrzeżnej strony Mariupola mogą dziś przedzierać się tylko do Rosji i na tereny przez Rosjan kontrolowane.

– Tak wyjechał moja koleżanka. Zdecydowała się na to, bo ma dwoje małych dzieci. To była ich jedyna szansa żeby przeżyć. Opowiadała mi potem, że Rosjanin uśmiechając się dawał jej synkowi czekoladkę. Dziecko odwróciło się do matki i spytał: „Mamo, a dlaczego oni się uśmiechają? Oni rozbili nam mieszkanie. Zastrzeliwają nas. Dlaczego się uśmiechają?”

Krewni pani Aliny pochodzą z Rosji, ale mieszkają na Ukrainie i czują się Ukraińcami. Oni też mówią, że Rosjan nienawidzą już tak bardzo, że są gotowi zabijać ich gołymi rękami.

Wrócę

– Chce pani wiedzieć jak jest w schronie? Jak przyjechaliśmy do Zaporoża to wszyscy strasznie śmierdzieliśmy. Tak jest jak się człowiek nie myje się trzy tygodnie. Ale to jest najmniejszy problem – mówi kobieta. – Czy tak powinno być w XXI wieku? Czy może być taka katastrofa humanitarna, że ludzie w Mariupolu ginął nie tylko przez bomby, ale ze względu na głód i pragnienie?

Tym, którym udało się uciec do Polski Alina Revko udziela bezpłatnych konsultacji psychiatrycznych (pod numerem telefonu +38 09 73 91 41 39).

Ma też nadzieję, że będzie mogła pracować w swoim zawodzie w Polsce. Uczy się języka polskiego, bo uważa, że to oczywiste ze względu na szacunek do ludzi i tradycji kraju, który dał jej schronienie.

– Jestem w 100 procentach pewna, że Rosja nie zdobędzie Ukrainy. Wszyscy robią co mogą żeby do tego nie doszło. Nawet jest u nas babcia, która robiła Rosjanom pierogi z trucizną. Ludzie czołgi zatrzymują gołymi rekami. Modelki gotują naszym wojskowym. Jestem ze wszystkich bardzo dumna, bo wszyscy są zmobilizowani żeby bronić ojczyzny – mówi. – Mamy przewagę, bo jesteśmy na swoim terytorium. My nie zaczęliśmy wojny. Dlatego za nami jest prawda.

Wrócisz po wojnie do Mariupola? – pytam.

– Nie wiem czy do Mariupola, ale na pewno wrócę na Ukrainę. Będę ją własnymi rekami odbudowywać. Chociaż powiem, że do ostatniej sekundy nie wierzyłam, że będzie wojna. A teraz wciąż nie rozumiem, dlaczego jedna osoba może być największym tyranem i największym terrorystą i cały świat nie może zatrzymać tej jednej osoby, która stoi za tym wszystkim. Wciąż się też boję. Teraz tego, że jesteśmy dosłownie o krok od III wojny światowej.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Zwłoki mężczyzny w krzakach przy Alejach Zygmuntowskich
Pilne

Zwłoki mężczyzny w krzakach przy Alejach Zygmuntowskich

Ciało mężczyzny przy Alejach Zygmuntowskich w Lublinie. Przechodzień powiadomił policję.

Avia wygrała w tym sezonie oba mecze ligowe z Orlętami

Avia faworytem w Świdniku, Łada chce rewanżu. Czas na półfinały Pucharu Polski

W środę zostaną rozegrane mecze półfinałowe Pucharu Polski na szczeblu województwa lubelskiego. W Świdniku zmierzą się trzecioligowcy: Avia i Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski. W Biłgoraju zagrają za to przedstawiciele IV ligi – Łada i Start Krasnystaw. Oba spotkania wystartują o godz. 17.

Na słupie podziwiał widoki i sączył piwo pod napięciem

Na słupie podziwiał widoki i sączył piwo pod napięciem

22-latek wdrapał się na słup trakcji kolejowej. Policjantom tłumaczył, że chciał podziwiać widoki. A przy okazji sączył piwo.

Lubelskie. Nadciągają burze z gradem

Lubelskie. Nadciągają burze z gradem

Burzowy dzień szykuje się w województwie lubelskim. Może nie tylko zagrzmieć. Lokalnie prognozowany jest też grad.

Marcin Miller, lider grupy Boys
Dożynki

Jesteś szalona, czyli Boys na powiatowym święcie plonów

Zgodnie z decyzją władz samorządowych, w tym roku dożynki powiatu puławskiego odbędą się w Wąwolnicy. Ich gwiazdą będzie wykonujący muzykę taneczną Marcin Miller z zespołem Boys.

Noc Kultury 2023
WYDARZENIE

Noc Kultury 2024: To będzie noc pełna niespodzianek

Najbardziej ekscytujący i magiczny festiwal w Polsce. Noc Kultury już w nocy z soboty na niedzielę (1-2 czerwca). Będą spektakle, spacery, film, warsztaty, instalacje artystyczne oraz koncerty. Podpowiadamy, na co warto się wybrać.

Padwa Zamość nie zagra w Orlen Superlidze w przyszłym sezonie

Padwa Zamość przegrała z Zagłębiem Lubin w drugim barażu o Orlen Superligę

W rewanżowym barażu o Orlen Superligę KPR Padwa Zamość przegrała na wyjeździe z Zagłębiem Lubin 28:38. Taki wynik przesądził o tym, że to gospodarze utrzymali się w lidze zawodowej.

Dzień Samorządu Terytorialnego: wojewoda wręczył odznaczenia od ministra
Zdjęcia
galeria

Dzień Samorządu Terytorialnego: wojewoda wręczył odznaczenia od ministra

Są samorządowcami z wieloletnim stażem. We wtorek za pracę na rzecz swoich „Małych Ojczyzn” z okazji Dnia Samorządu Terytorialnego otrzymali od wojewody lubelskiego Krzysztofa Komorskiego odznaczenia i dyplomy nadane przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Prowadziła mimo zakazu. I 2,5 promila alkoholu

Prowadziła mimo zakazu. I 2,5 promila alkoholu

Kara pozbawienia wolności do lat 5 oraz surowe konsekwencje finansowe. To finał kolizji zgłoszonej przez osobę, która widziała jak kierująca Peugeotem kobieta wjechała do rowu w Karmanowicach.

Kozłówka. Pałac Zamoyskich.
patronat
27 czerwca 2024, 10:00

Wystawa w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. „1944. Meandry historii”

Wystawa czasowa „1944. Meandry historii”, której wernisaż jest planowany na 26 lipca br., będzie stanowić główne wydarzenie obchodów jubileuszu 80-lecia utworzenia Muzeum w Kozłówce. Tytułowy rok „1944” ma akcentować datę powstania placówki w dawnej rezydencji arystokratycznej.

Świdnik: Będzie sześć nowych stacji ładowania elektryków
MOTORYZACJA

Świdnik: Będzie sześć nowych stacji ładowania elektryków

Już niedługo mieszkańcy Świdnika będą mogli skorzystać z 6 stacji ładowania samochodów elektrycznych. Obecnie trwają prace ziemne pod budowę ogólnodostępnej infrastruktury.

zdjęcie ilustracyjne
PROBLEMY

Tablet psuje wzrok radnemu. Kto jeszcze chce papierową wersję uchwał?

Bateria za słaba, rozmiar za mały, wzrok się psuje. Troje radnych powiatu bialskiego ma problem z tabletami. Wolą papierową wersję uchwał. Ale takiej możliwości nie będzie.

Petycja i sprzeciw. Mieszkańcy mówią „nie” budowie sklepu
Jakubowice Konińskie

Petycja i sprzeciw. Mieszkańcy mówią „nie” budowie sklepu

Jakubowice Konińskie: niewielka wieś położona kilka kilometrów na północ od Lublina. Spokojne i atrakcyjne miejsce położone na Obszarze Chronionego Krajobrazu doliny Ciemięgi. Teraz w samym centrum wsi pojawić ma się nowa Biedronka. Mieszkańcom ten pomysł się nie podoba.

Zespół Cyganeria z Góry Puławskiej w sobotę wystapi na Placu Chopina w Puławach
PUŁAWY

Piana party, akrobaci i tancerze na Dzień Dziecka

W sobotę, 1 czerwca, na Placu Chopina w Puławach najmłodsi nie powinni się nudzić. W programie zabawy w strażackiej pianie, występy akrobatyczne, mydlane bańki, mega-klocki i helowe balony.

Ogólnopolski Festiwal Sztuki Osób Niepełnosprawnych
ZDJĘCIA
galeria

Pasję i talent mają we krwi. I już szykują się do trzeciej edycji

Dwa dni warsztatów i występów oraz spacer po Lublinie – tak w skrócie można opisać Ogólnopolski Festiwal Sztuki Osób Niepełnosprawnych, który po raz drugi odbył się w naszym mieście.

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium