Jarosław Mazurek chodzi do ogrodu. Dariusz Kaczanowski wychodzi na parking. Joanna Pril staje na parapecie. Są też tacy, którzy – żeby porozmawiać przez komórkę – jeżdżą do lasu.
W Dubecznie opowiadają taką anegdotę: Gość pracuje w hucie szkła. Na przerwie poszedł do WC, zadzwoniła żona, zaczęła gadać, przerwa się skończyła, wrócił na halę, stracił zasięg. Wrócił do WC, bo tylko tu, na siedząco, było cokolwiek w komórce słychać. Ale z tego dowcipu w miejscowości nikt się nie śmieje.
Dubeczno to wieś w gminie Hańsk w powiecie włodawskim. Dobrze się tu mieszka. Jest duża huta szkła, spółdzielnia mieszkaniowa, sklepy, dom kultury. Stadionu „Hutnika” zazdroszczą piłkarze od Chełma po Krasnystaw. Tylko z komórki zadzwonić się nie da.
Z ogrodu. Albo z lasu
– To porażka. Z domu nigdzie się nie dodzwonię. Muszę wyjść do ogrodu i tu w samym rogu mam zasięg – mówi Jarosław Mazurek. – To dobre w lecie i jak nie pada. W zimnych miesiącach wsiadam do samochodu i jadę do lasu albo na wzgórek koło pani Lewczukowej. Dopiero tutaj da się przez komórkę porozmawiać swobodnie. A gdzie indziej rwie albo w ogóle nie łapie zasięgu.
Jarosław Mazurek to gminny radny w pobliskim Hańsku. Sporo w sprawie działa.
– Byłem w różnych punktach we Włodawie. Panie pokazują mapy i pytają: O co panu chodzi, w Dubecznie mamy pokrycie. – Ale nie mamy tu zasięgu - odpowiadam, a one rozkładają ręce – opowiada. – Pytałem też o to na radzie gminy. I nic nie załatwiłem.
Gdzie pani mieszka?
– Nie dzwonię z mieszkania tylko spod bloku – mówi Dariusz Kaczanowski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Dubecznie. – I nie tylko ja mam problem, w dwóch blokach mieszka kilkadziesiąt osób.
Co ciekawe łatwiej jest z parkingu dzwonić niż z 2. piętra. Niedawno byłem w Bukowskim Lesie. I byłem w szoku, jak śmiga telefon. Nie rwie rozmowy, wszystko jest takie głośne i wyraźne.
Joanna Pril: Co robić? Trzeba skakać po parapecie. Im wyżej, tym lepszy zasięg. Przystawiam krzesło i z niego staję na parapet. Wtedy można porozmawiać swobodnie, nie przerywa. W innych miejscach domu mamy kłopot. Moja córka studiuje, zdalnie są teraz wykłady, ćwiczenia i egzaminy. Nie ma zasięgu, a nawet jak jest, to zrywa połączenie. Nie da się online zdawać sesji. Gdy córka pojechała do Lublina, żeby to wyjaśnić, usłyszała, że to niemożliwe, żeby komórki nie działały. – Gdzie pani mieszka? – wszyscy ją pytali.
Krzesła tam, gdzie lepiej łapie
– Jak się mówi, że telefon nie działa, to ludzie dziwnie patrzą. Nie wierzą – mówi Beata Kraszewska. – Mąż miał zaplanowaną operację. W umówionym terminie pojechaliśmy i … tylko się wstydu najedliśmy, bo okazało się, że termin przełożony. – Cztery razy dzwoniliśmy! – tak nam powiedziano. A skąd mieliśmy wiedzieć, jak na telefonie nic nie wyskoczyło? Normalnie byłby komunikat, że „nieodebrane połączenie”. A tu nic nie było.
– Mam trzech synów. Wszyscy pracują za granicą – opowiada Henryk Cieślikowski, sąsiad Mazurka. – Jak dzwonią, to mam na piętrze ustawione krzesła tam, gdzie lepiej łapie. Siadam i gadam. Ale rwie i czasem słychać co drugie – trzecie słowo. Wtedy dłużej się rozmawia, bo trzeba powtarzać, co się wcześniej powiedziało. Czasem inaczej łapie od Daniela inaczej od Marka.
– Ja rozmawiam z tarasu – mówi Marek Kulesza. – A jak jest zimno, to staję jak najbliżej okna. Wtedy jakby lepiej jest. Myślę, że kiedyś było lepiej, był maszt w Osowie, u sołtysa Jurka Polakowskiego. Ale od chyba trzech lat go nie ma, nie ma też zasięgu. Jest nadajnik w Hańsku, jakieś 3 kilometry stąd. Ale słaby musi być sygnał skoro, jak człowiek chce pogadać, to musi jechać do lasu.
Wieś marzy o maszcie
Zdesperowani wykluczeniem komórkowym mieszkańcy Dubeczna rozmawiali już z proboszczem.
– Zgodził się, jakby co, na montaż nadajnika – mówi Mazurek. – Na nadajnik na dachu spółdzielni też mamy zgodę. Tylko nikt nie chce nam pomóc.
Może ktoś przeczyta ten artykuł i nam pomoże? Tylko niech przyjedzie, bo jak będzie chciał zadzwonić, to się nie dodzwoni.
O sytuację w Dubecznie zapytaliśmy czołowych operatorów komórkowych na polskim rynku. Na odpowiedzi czekamy.