Hanoi-Singapur-Dubaj-Monachium-Zgorzelec. – Granicę Niemiec i Polski przeszedłem po ponad 35 godzinach. Stąd jeszcze pociąg do domu. Możliwości żeby coś złapać lub kogoś zarazić było wiele – mówi Sebastian Baca, który razem ze swoją dziewczyną do kraju wracał z Wietnamu.
Normalnie, by wrócić do kraju para wsiadłby w Hanoi w samolot do New Delhi, gdzie przesiadłby się na lot do Warszawy. Tak się jednak nie stało.
– Moja wiza do Indii została odwołana z dnia na dzień. Lot do Warszawy odwołany został 21 godzin przed odlotem. Nikt nic nie wiedział, nikt nie potrafił pomóc. Każdy rozkładał ręce: ambasady, konsul, linie lotnicze – opowiada Sebastian Baca. – Wydaję własne pieniądze by łaskawie wpuszczono mnie do kraju. Na dwie osoby to ok. 7 tys. złotych. Liczę na to, że 2 tys. uda się odzyskać.
Nagłe decyzje o odwoływanych międzynarodowych lotach, chaos informacyjny, brak komunikatów do jakich państw polecą samoloty PLL LOT w ramach rządowej akcji LOTdoDomu – tak wyglądały pierwsze trzy dni po ogłoszeniu przez premiera Mateusza Morawieckiego decyzji o zawieszeniu (na 10 dni z zapowiedzią przedłużenia) międzynarodowych lotów do i z naszego kraju.
– Najbardziej nerwowo było na lotniskach. Po odwołanym locie do Warszawy jedna para dzwoniła na numer uruchomiony przez Polskę. Nikt nie odebrał. Oczekiwanie na linii na połączenie wynosiło 3 godziny. Jeden wielki cyrk na kółkach. Wszyscy, którzy utknęli, są tego zdania – stwierdza.
Nie tylko o nerwy, czas i wydane pieniądze tutaj chodzi. Pan Sebastian zwraca uwagę na względy sanitarne i niedopracowanie nowych przepisów.
– Na polskiej granicy ludzie ubrani w skafandry, wojsko. Ale paszportów nie sprawdzają, więc prawdziwej weryfikacji nie ma. Można powiedzieć że się było w Honolulu, Hawajach czy tylko w Niemczech – opowiada. – My musieliśmy lecieć kilkoma samolotami, potem z Monachium do granicy autokarem, piechotą przez granicę, a ze Zgorzelca pociągiem. Więc więcej szans i możliwości żeby coś złapać i zarazić sporą część ludzi nie brakowało – komentuje.
Zaskoczeni są też ci, którym udało się załapać na rejs organizowany w ramach koordynowanej przez polski rząd operacji LOTdoDomu.
– Od ludzi w maseczkach, którzy dwa razy sprawdzali nam temperaturę, dostałam kartkę z instrukcją jak ma wyglądać moja dwutygodniowa kwarantanna domowa. Ale na tę kwarantannę muszę się przecież jakoś dostać. Do Lublina pojadę busem lub pociągiem – opowiada lublinianka, której udało się dostać bilet na poniedziałkowy lot z Londynu.
– Trzymajmy się reguł wyznaczonych przesz GIS, w ten sposób możemy uratować drugiego człowieka – apelował dziś na konferencji po posiedzeniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego premier Mateusz Morawiecki. A towarzyszący mu minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zalecił „wracanie do domu prywatnym samochodem”. To jak dotąd jedyne ministerialne zalecenia w tej sprawie. Podano również, że obecnie w całym kraju 8 tys. osób przebywa w kwarantannie, a 25 tys. osób jest objętych nadzorem sanitarnym.
Dziś na stronie PLL LOT pojawił się rejs z Hanoi do Warszawy na 19 marca. Ci, którym udalo sie kupić bilety (już są niedostępne) musieli za nie zapłacić 2313 zł.
* Ponad 30 tys. Polaków zarejestrowało się już na stronie www.lot.com/pl/pl/lot-do-domu
* W niedzielę czarterami PLL LOT wróciło 1400 osób, w poniedziałek ok. 4 tys.
* Na stronie PLL LOT na bieżąco pojawiają się nowe loty w ramach operacji LOTdoDomu.