Historia i teraźniejszość to nowy przedmiot nauczania, który wejdzie do szkół ponadpodstawowych od 1 września. Pomysł budzi obawy części nauczycieli i polityków opozycji. Podstawę programową opracowują osoby związane z partią rządzącą.
Ideą jest to, żeby w I i II klasie szkoły ponadpodstawowej wprowadzić przedmiot, którego treścią będzie historia najnowsza, zaczynając od końca II wojny światowej – wyjaśniał na ostatniej konferencji prasowej minister Przemysław Czarnek, szef resortu edukacji.
Obawy nauczycieli
– Nie rozumiem, po co ten nowy i obowiązkowy przedmiot. Dzieci i tak mają bardzo dużo zajęć. Po co dodawać im kolejne, które w dodatku dublują się z istniejącymi przedmiotami? – pyta historyczka z Lublina. – No chyba, że w nowym przedmiocie mają się pojawić jakieś inne informacje – snuje przypuszczenia inna nauczycielka.
Minister Czarnek zapowiada, że nowy przedmiot nie spowoduje zwiększenia liczby zajęć lekcyjnych, bo pojawi się kosztem wiedzy z zakresu historii najstarszych epok.
Historycy związani ze środowiskiem akademickim nie chcą komentować sprawy pod nazwiskiem. – Nie ma jeszcze podstawy programowej ani podręcznika – podkreślają.
Kto pisze program
Nad podstawą nauczania pracują naukowcy związani z Prawem i Sprawiedliwością. Wśród nich wiceprzewodniczący sejmiku woj. lubelskiego prof. Mieczysław Ryba i miejski radny z Lublina dr Robert Derewenda. Obaj są z klubów PiS.
W zespole jest też prof. Grzegorz Kucharczyk, autor książki „Chrystofobia. 500 lat nienawiści do Jezusa i Kościoła”. Oprócz niego nad programem pracuje dr Paweł Milcarek, red. naczelny kwartalnika „Christianitas”, współpracujący z dwumiesięcznikiem „Polonia Christiana”. W jednej z rozmów wyjaśniał „czy Kościół został zinfiltrowany przez masonerię?”.
W gronie ekspertów zasiada ponadto Małgorzata Żaryn, żona byłego senatora PiS Jana Żaryna, która podpisała list w obronie Roberta Bąkiewicza (szefa stowarzyszenia Marsz Niepodległości), który zakłócał przemówienie uczestniczki powstania warszawskiego podczas jednej z manifestacji w Warszawie.
Zespół ekspertów ma przedstawić propozycję programu do końca miesiąca. Na grudzień planowane są konsultacje.
Opozycja ma obawy
– Nie ma wątpliwości, że to będzie przedmiot prezentujący PiS-owską wersję historii – ocenia Kinga Gajewska, posłanka Koalicji Obywatelskiej. – Nie będzie Lecha Wałęsy, twórcami „Solidarności” będą, jesteśmy o tym przekonani, bracia Kaczyńscycy – dodaje. Zdaniem opozycji partia rządząca chce „wyrzeźbić nowego Polaka na swoją modłę”.
– Nie wiem, skąd te obawy – odpowiada prof. Ryba, który broni zespołu ekspertów i tłumaczy, że są to ludzie ze świata nauki.
– Chodzi o to, aby współczesności nie rozumieć w oderwaniu od wydarzeń historycznych. Weźmy wstąpienie Polski do NATO czy Unii Europejskiej. Wielu z nas może się wydawać, że to działo się niedawno. A dla młodego pokolenia to już jest historia – przekonuje prof. Ryba, którego zdaniem „kwestie historii najnowszej” są w szkołach słabo wykładane. – Pojawiają się pod koniec ostatniej klasy szkół ponadpodstawowych, więc ta wiedza jest mała. Często na jej przekazanie po prostu nie starczy czasu.