1 września zniesione zostaną tzw. godziny karciane - zdecydowała Rada Ministrów. W ramach „karcianek” nauczyciele musieli prowadzić dodatkowe zajęcia, za które nie dostawali wynagrodzenia. Wszystko, co robili, musieli zaś skrzętnie dokumentować. Okazuje się jednak, że pedagodzy krytykują także nowe rozwiązania.
Zmiany w Karcie nauczyciela znoszące godziny karciane (projekt nowelizacji w tym tygodniu przyjął rząd) były popierane przez wszystkie związki zawodowe działające w oświacie. Dlaczego „karcianki” tak bardzo nauczycielom przeszkadzały? Godziny karciane to w zależności od typu szkoły jedna lub dwie godziny w tygodniu, które każdy nauczyciel niezależnie od obowiązkowego wymiaru lekcji musiał przepracować z uczniami i rozliczyć w dzienniku zajęć pozalekcyjnych.
– To olbrzymia i niepotrzebna biurokracja – uważa Celina Stasiak z lubelskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Godziny wykorzystywane były na pracę z dzieckiem zdolnym lub zajęcia wyrównawcze. Ale czasami chętnych dzieci na takie zajęcia po prostu nie było. Nauczyciele mieli ogromny problem ze znalezieniem uczniów. W dodatku za prowadzenie takich zajęć nie dostawali wynagrodzenia.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nowe rozwiązania także nie zyskają akceptacji środowiska. Wszystko dlatego, że w zmienionych przepisach znajduje się zapis nakładający na nauczycieli w ramach pensum także „inne zajęcia i czynności wynikające z zadań statutowych szkoły, w tym zajęcia opiekuńcze i wychowawcze uwzględniające potrzeby i zainteresowania uczniów”.
– Zamiast dwóch godzin będę musiał bezpłatnie pracować tak długo, jak zażyczy sobie tego dyrektor – denerwuje się nauczyciel języka angielskiego z podstawówki na lubelskiej Kalinowszczyźnie. – Potrafię wyobrazić sobie sytuację, w której będę zmuszony pracować np. dodatkowe 10 godzin w tygodniu.