Likwidację dodatkowych lekcji, podczas których nauczyciele prowadzą nauczanie wyrównawcze lub rozwijają talenty uczniów, zapowiedziała w swoim expose premier Beata Szydło. Pedagodzy przyznają, że to może oznaczać zlikwidowanie tego typu zajęć.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Godziny karciane” (nazwa od Karty nauczyciela) wprowadziła w 2008 r. ówczesna minister Katarzyna Hall (stąd też nazwa „hallówki”). Wtedy to do 18-godzinnego tygodnia pracy nauczycieli w szkole dodano po dwie dodatkowe obowiązkowe godziny pracy w szkołach podstawowych i gimnazjach oraz po jednej w szkołach średnich. Za te godziny nauczyciele nie dostają wynagrodzenia.
Zgodnie z założeniem miały być one przeznaczone na pracę indywidualną z uczniami potrzebującymi specjalnego wsparcia lub z dziećmi szczególnie uzdolnionymi. To właśnie w ramach „karcianek” nauczyciele prowadzą także kółka zainteresowań, konsultacje lub przygotowują uczniów do konkursów i olimpiad.
– Jeśli „godziny karciane” przestaną być obowiązkowe, większość nauczycieli zawiesi dodatkowe lekcje. Skoro nie ma obowiązku, to dlaczego mamy pracować bez wynagrodzenia? – pyta nauczycielka matematyki w jednym z lubelskich gimnazjów. – Jeśli chcę dorobić, to w czasie wolnym udzielam korepetycji i biorę za to pieniądze. Dlaczego więc ministerstwo ma mnie zmuszać do prowadzenia zajęć dodatkowych za darmo? Dla mnie to skandal i rodzaj niewolnictwa.
– Obowiązek jest, ale nikt nie interesuje się, czy uczniowie w ogóle chcą chodzić na takie zajęcia. Co roku jest problem, żeby zebrać grupę chętnych, a potem to jeszcze wszystko szczegółowo opisać – denerwuje się pedagog ze Szkoły Podstawowej nr 24 w Lublinie.
– W „godzinach karcianych” nie ma nic złego, o ile będą one dodatkowo płatne – uważa natomiast Adam Sosnowski, szef lubelskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Ich całkowita likwidacja wiązałaby się z wielką stratą dla uczniów. Nie można jednak zmuszać nauczycieli do pracy bez płacy. Dlatego w rozmowach z nową minister edukacji opowiemy się za pozostawieniem płatnych „godzin karcianych”.
Nie wiadomo jednak, kto miałby za nie płacić. Joanna Kluzik, poprzednia minister edukacji szacowała, że co roku w całej Polsce w ramach „godzin karcianych” przeprowadzanych jest ok. 23 milionów lekcji. Ich koszt to ok. 1,7 mld zł rocznie. W przeciętnej wielkości szkole podstawowej roczne wydatki na „hallówki” pochłonęłyby ok. 130 tys. zł rocznie.
– W tej chwili nie ma jeszcze żadnych szczegółowych informacji w tej sprawie. Dlatego lubelski samorząd nie myśli na tym etapie nad ewentualnym wzięciem na siebie kosztów dodatkowych zajęć – przyznaje Olga Mazurek z biura prasowego Urzędu Miasta Lublin.
Część nauczycieli uważa jednak, że nawet jeśli „godziny karciane” zostaną zlikwidowane, to przynajmniej części z pedagogów będzie się wciąż opłacało prowadzenie bezpłatnych zajęć.
– Dotyczy to nauczycieli, którym zależy na awansie zawodowym. W zamian za przepracowanie przez rok kilku godzin w tygodniu za darmo, wejdą na wyższy poziom awansu, a w związku z tym otrzymywać będą wyższe uposażenie – uważa nauczycielka nauczania początkowego w szkole na Kalinowszczyźnie w Lublinie.