Rolników i plantatorów martwi wyjątkowo sucha gleba. Ich spostrzeżenia potwierdzają naukowcy z Instytutu Upraw Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach.
Prowadzone od marca do maja badania wilgotności gleby nie napawają optymizmem. Pomiary dokonywane są co roku na głębokości 20 cm. Wynika z ich, że tylko od 2017 roku wilgotność spadła o ponad połowę – z ponad 23 do niecałych 11 procent.
– Jeśli w najbliższych tygodniach nie nastąpi znaczący wzrost opadów, taki rzędu kilkudziesięciu milimetrów, to niedobory wody mogą zaowocować kolejną suszą rolniczą i znaczącym obniżeniem plonów – alarmuje dr inż. Jan Jadczyszyn z puławskiego IUNG-u.
Powodem dramatycznego spadku wilgotności gleb jest nie tylko brak opadów, ale też stale rosnące średnie temperatury i bezśnieżne zimy.
– Zaletą pokrywy śnieżnej jest nie tylko to, że utrzymuje ona wodę, ale także zapobiega parowaniu – tłumaczy dr Jadczyszyn.
Sucha gleba to nie jedyne zmartwienie rolników i sadowników. Kolejnym problemem są tegoroczne przymrozki, które – jak wynika z raportu IUNG – uszkodziły od 30 do 100 proc. kwiatów. Strat mogą spodziewać się także producenci rzepaku, buraków oraz właściciele łąk. Przesuszenie tych ostatnich, zdaniem naukowców „nie rokuje nadziei na dobre zbiory”.
Z niedostateczną wilgotnością poradzić powinny sobie natomiast zboża jare, które skorzystały na ostatnich, majowych opadach. Dobrze trzymają się także iglaki w gospodarstwach szkółkarskich.
– Te ostatnie deszcze bardzo pomogły. Rośliny złapały trochę wilgoci, poza tym mamy nawadnianie, więc obecnie nie wygląda to źle – mówi Danuta Czarnecka, właścicielka gospodarstwa w Końskowoli.
Dla bardziej wymagających roślin, najbliższe tygodnie będą decydujące. – Wszystko zależy od pogody – przyznaje specjalista z IUNG.