Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Zdjęcie ilustracyjne
(fot. Maciej Kaczanowski/archiwum)
Pod koniec czerwca Prokuratura Rejonowa w Zamościu wszczęła śledztwo w sprawie skargi wyborczej związanej z podejrzeniem błędnego zliczenia głosów w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Jednak już po kilku dniach sprawa została umorzona.
Skargę złożył radny z Zamościa Rafał Zwolak, który w październiku 2019 kandydował do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej. Jak poinformował, zgłosiła się do niego kobieta, która twierdziła, że wraz z rodziną (w sumie pięć osób) głosowała na niego, tymczasem w jej komisji nie zdobył on ani jednego głosu. Kilka dni temu samorządowiec odebrał pismo z prokuratury, w którym przeczytał, że 26 czerwca zostało wszczęte śledztwo w tej sprawie.
– Trochę mnie to śmieszy, bo policja prowadziła sprawę prawie dziewięć miesięcy i dopiero teraz przejęła ją prokuratura. Rozumiem, że mogło to trwać dwa-trzy miesiące, ale nie tak długo – dziwi się radny. Przyznaje też, że sama sprawa wyszła na jaw przypadkowo. – Gdyby w protokole były odnotowane jakiekolwiek głosy na mnie, pewnie nawet byśmy nie wiedzieli o tej sytuacji. A ta kobieta, której wcześniej nie znałem, po prostu chciała sprawdzić, ile w jej miejscowości zdobył kandydat, na którego zagłosowała wraz z rodziną.
Tymczasem w prokuraturze usłyszeliśmy, że 30 czerwca, czyli po zaledwie czterech dniach od wszczęcia śledztwa, postępowanie zostało umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego.
– Wcześniej postępowanie w tej sprawie było prowadzone w postaci dochodzenia. To, że śledztwo zostało wszczęte 26 czerwca, nie oznacza, że prokurator miał zamiar je rozwojowo kontynuować. Chodziło o to, aby w tej sprawie rozliczyć śledztwo, a nie dochodzenie, czyli taką formę postępowania, jaka powinna być właściwa – tłumaczy Jarosław Boberek, zastępca prokuratora rejonowego w Zamościu.
Rafał Zwolak o umorzeniu dowiedział się od nas. – Nie otrzymałem żadnego pisma z prokuratury. Ale trudno mówić, żebym był zdziwiony. Już kilka zgłaszanych przeze mnie spraw, dość poważnych, było umarzanych. Chyba już się do tego przyzwyczaiłem – komentuje samorządowiec.
