Po kilkadziesiąt kleszczy dziennie przynoszą do badań w Instytucie Medycyny Wsi w Lublinie mieszkańcy regionu. Badanie wyciągniętych z ciała pasożytów są bezpłatne.
– Zawiozłam już trzy kleszcze do Instytutu Medycyny Wsi. Dwa nie były zakażone, na badania trzeciego jeszcze czekam. Wszystkie zdjęte ze mnie, z córki, z męża. Lato spędzamy na wsi pod Lublinem. I przyznam, że powoli zaczynam mieć lęki przed wejściem na trawę – opowiada jedna z naszych czytelniczek.
W Instytucie Medycyny Wsi w Lublinie badania kleszczy są bezpłatne.
– Trudno jeszcze powiedzieć jak będzie wyglądał ten rok, bo „sezon kleszczowy” zaczął się w kwietniu, ale ostatnie lata pokazały, że liczba zakażonych kleszczy rośnie – mówi prof. Angelina Wójcik-Fatla z IMW.
Trzy lata temu jeden na dziesięć kleszczy usuniętych ze skóry pokłutych osób był zakażony krętkami Borrelia. W ubiegłym roku były to już dwa kleszcze na dziesięć.
Znacznie wzrosła też liczba osób, które po ugryzieniu przez kleszcza chcą go zbadać pod kątem zakażenia.
– W tym momencie jest przynoszonych do badań po kilkadziesiąt kleszczy dziennie – podaje Wójcik-Fatla. – W ubiegłym roku przebadaliśmy ok. 800-900 kleszczy. A w tym, tylko do końca maja zbadaliśmy już ich 400. Zakażone było 10 proc.
Jednym z powodów wzrostu liczby kleszczy jest ocieplenie klimatu.
– Mamy wyższe temperatury i większą wilgotność. To idealne warunki dla kleszczy, bo sprzyjają składaniu jaj – tłumaczy lekarka. – Kleszcze żerują na zwierzętach, które mogą być rezerwuarem bakterii odpowiedzialnych za infekcje boreliozy. W ten sposób kleszcz się zaraża i przez ukłucie przenosi chorobę na człowieka.
W ubiegłym roku w całej Polsce stwierdzono ok. 21 tysięcy nowych przypadków boreliozy, z czego ponad 300 dotyczyło najgroźniejszej postaci choroby - neuroboreliozy, która atakuje układ nerwowy. W tym roku na boreliozę zachorowało już ok. 3 tysięcy osób (dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie).
– Pamiętajmy jednak, że takich przypadków może być więcej, bo nie u każdego choroba od razu daje objawy – zwraca uwagę prof. Wójcik-Fatla. I podkreśla: – Jeśli natomiast po pokłuciu zauważymy charakterystyczne objawy boreliozy np. tzw. rumień wędrujący, wysypkę czy objawy grypopodobne np. wysoką temperaturę, a nie ma innych okoliczności wskazujących na przeziębienie, to powinniśmy natychmiast zgłosić do lekarza specjalisty chorób zakaźnych.
Gdy po ugryzieniu nie mamy żadnych objawów, ale chcemy mieć pewność, że nie jesteśmy zakażeni, można po ok. 3-4 tygodniach zgłosić się na badania w kierunku boreliozy.
– Przeważnie są one płatne, ale w naszym instytucie jest też możliwość skorzystania z badań bezpłatnych: w ramach programu dla mieszkańców województwa, który ruszy w sierpniu, lub Narodowego Programu Zdrowia dla osób z grupy ryzyka związanego z wykonywanym zawodem np. rolników, leśników czy weterynarzy – informuje prof. Wójcik-Fatla.
Obecnie przesiewowy test na obecność przeciwciał IgM i IgG w Instytucie Medycyny Wsi kosztuje 100 zł. Jeśli wynik jest wątpliwy lub dodatni, instytut wykonuje badania potwierdzające metodą Western blot. Koszt dla jednej klasy przeciwciał to 150 zł, a w obu klasach 300 zł.