Do premiery gry zostało 28 dni. Twórcy liczą na to, że Mass Effect 2 będzie jednym z największych hitów 2010 roku. Dla pewności ruszają z wielką kampanią reklamową.
Jak przeżyć własną śmierć
To się graczom spodobało, stąd w "dwójka” jest jeszcze bardziej widowiskowa. Tym razem nasz bohater, czyli komandor Shepard musi stawić czoła jeszcze większemu zagrożeniu: to Zbieracze, którzy na krańcach wszechświata porywają całe kolonie ludzkie.
Shepard musi zrobić trzy rzeczy: zebrać drużynę (która będziemy dowodzić w grze), sprzymierzyć się z niebyt miła organizacją Cerberus i wreszcie uratować ludzkość.
Żeby nie było za łatwo, to na początku gry Shepard... ginie.
Kilkadziesiąt pierwszych minut gry zaprezentował na specjalnym, grudniowym pokazie gry w Warszawie Adrian Cho z Bioware. I trzeba przyznać, że pokaz robił wrażenie.
Wszystko zaczyna się od wielkiej katastrofy. Statek płonie, a my próbujemy przedostać się do bezpiecznej strefy, ratując po drodze, kogo się da. A przy okazji podziwiamy nową oprawę graficzną. I jak dotąd żadna gra Bioware nie wyglądała aż tak dobrze i aż tak filmowo.
Twórcy gry spędzili mnóstwo czasu na przygotowywaniu i reżyserowaniu przerywników filmowych. Tu najlepszym przykładem jest "zmartwychwstanie” Sheparda (zrobione w stylu filmu Luca Besson 5 Element), kiedy nasza postać jest rekonstruowana z DNA.
A my przy okazji możemy własnego bohatera spersonalizować, wybierając mu płeć i wygląd (w tym drugim przypadku opcji jest znacznie więcej niż w pierwszej części gry).
Zatwierdzamy własne zmiany i zaczynamy samouczek. Znowu musimy uciekać; tym razem z laboratorium medycznego. Tak poznajemy największe (poza wątkiem fabularnym) zmiany względem pierwszej części.
W Mass Effect 2 jeszcze większy nacisk położono nie tylko na strzelanie, ale też taktyczny aspekt walki.
Po pierwsze: kierowana przez nas postać używa osłon.
Po drugie: amunicja się kończy. W "jedynce” wystarczyło chwilę odczekać i broń "ładowała się” sama. - To było za proste – wyjaśnił Adrian Cho.
Po trzecie: doszła broń ciężka, co wraz z nowymi umiejętnościami członków naszej drużyny daje spory wachlarz możliwości taktycznych.
Hollywoodzki rozmach – takie określenie pojawia się ostatnio przy coraz większej liczbie gier. Ale już wkrótce to raczej o filmach będzie się mówiło, że zrobiono je z rozmachem godnym gier wideo.
Świetnie widać to przy Mass Effect 2. Wystarczy rzut oka na listę plac. W oryginale głosu bohaterom użyczyło ie tylko całe grono serialowych gwiazd, ale też Martin Sheen i znana z Matrixa, Carie Ann-Moss.
W polskiej wersji językowej wystąpi m.in. Sonia Bohosiewicz i Łukasz Nowicki. Pojawią się też dwa inne znane nazwiska, ale polski wydawca – Electronic Arts Polska – trzyma je na razie w tajemnicy.
Premierze gry towarzyszy też specjalny film animowany pt. Parszywa Dziesiątka (szczegóły na www.ea.pl/filmweb).
A wszystko wygląda tak: