i dorzucę dobra tarczę do obrony przed demonami. Czy można sprzedać coś, co nie istnieje? Można. Płonące noże, lodowe miecze, świetliste zbroje… wszystkie te przedmioty może istnieją tylko w wirtualnej rzeczywistości, ale ludzi, którzy zapłacą za nie jak najbardziej realną gotówką nie brakuje.
Droga od zwykłego poszukiwacza przygód do wspaniałego herosa w lśniącej zbroi jest jednak daleka. Trzeba spędzić na graniu długie godziny, by być kimś w wirtualnym świecie. Oczywiście, niecierpliwi są gotowi skrócić swoje oczekiwania. W Internecie od innych graczy można kupić wszystko.
Realną gotówkę możemy wymienić na walutę dostępną w grze lub przedmioty takie jak zbroje i broń. Bardziej zamożni gracze mogą od razu kupić doskonale wyszkoloną postać z kompletnym ekwipunkiem.
Zaczęło się od Diablo
Trudno dokładnie stwierdzić, kiedy dokonano pierwszej tego typu transakcji (w której za prawdziwe pieniądze otrzymujemy wirtualny przedmiot). Wiadomo, że w Polsce "moda” na sprzedawanie wirtualnych mieczy i zbroi rozpoczęła się wraz z premierą Diablo II (2000 rok).
Ceny nie były zbyt wysokie, dlatego na wirtualne przedmioty od razu znalazło się wielu chętnych. Sprzedawcy jednak nie mieli łatwego życia. Najpopularniejszy w Polsce portal aukcyjny uznał, że handel wirtualnymi przedmiotami jest niezgodny z jego regulaminem i aukcje fanów Diablo były usuwane. Gracze próbowali obejść zasady. Pojawiały się aukcje, które oferowały nie faktyczny przedmiot a… czas potrzebny na jego znalezienie. Niewiele to się jednak zdało, bo i te aukcje były usuwane.
Dziś, po 10 latach jest inaczej. Portale aukcyjne nie zwalczają już takich ofert, a tych jest znacznie więcej. Nadal możemy znaleźć jeszcze aukcje dotyczące Diablo II, ale po dziesięciu latach na rynku odchodzi on na zasłużoną emeryturę. Produkcje, które liczą się w wirtualnym handlu to World of Warcraft, Lineage II, czy Runes of Magic albo najpopularniejsze gry przeglądarkowe (i oczywiście Tibia).
Inne też są ceny: tysiąc złotych nikogo już nie dziwi. Dlatego też pojawiły się w pełni profesjonalne firmy oferujące swoje usługi w nierzeczywistych światach. Taka prowadzi pan Tomasz. To, co kiedyś traktował jedynie jako próbę powiększenia kieszonkowego teraz stało się prawdziwym biznesem.
Każda transakcja jest skrupulatnie zaksięgowana, regularnie odprowadzany jest podatek. W firmie zatrudnionych jest kilka osób. Kto najczęściej korzysta z jego usług?
– Producenci gier swój pomysł widzą w tym, że gracz, aby móc poznać najbardziej ekscytujące elementy gry, najpierw musi poświęcić godziny mozolnego zabijania potworów i zbierania z każdego wypadających groszy i przedmiotów – mówi nasz rozmówca. – Ludzie mają bardzo mało czasu na wszystko, dlatego skracają sobie drogę kupując złoto.
Ile można zarobić na takiej transakcji? – To zależy – odpowiada Tomasz. – Ceny mogą kształtować się od 50 do 500 złotych. Ja droższych nigdy nie sprzedałem.
Czy można ukraść coś, czego nie ma?
Ciekawym przypadkiem jest możliwość kradzieży wirtualnych mieczy czy zbroi. Czy można ukraść coś, co nie istnieje? Albo czy oskarżycielem w sprawie może być osoba, do której przedmiot de facto nie należy (a jedynie był przypisany do jej postaci)?
W Korei Południowej czy Stanach Zjednoczonych nie ma problemu ze zgłaszaniem tego typu wirtualnych przestępstw. Polska policja miała jednak problem z zakwalifikowaniem tego typu występków, a śledztwa w podobnych sprawach wielokrotnie umarzano.
Przypadek 27 latka z Olsztyna, który zgłosił wirtualną kradzież przedmiotów pokazuje, że i na tym polu zachodzą zmiany. Gracz w wyniku kradzieży stracił przedmioty, które wcześniej zakupił za kwotę około 900 zł. I choć wielu osobom przypadek ten może wydawać się nieco śmieszny, przez policję został potraktowany poważnie.
Sprawę sklasyfikowano jako przywłaszczenie cudzego mienia. I choć sprawców na razie nie odnaleziono, możemy spodziewać się znacznie więcej tego typu spraw. Kradzieże i oszustwa są niestety równie popularne w wirtualnych krainach, jak w świecie rzeczywistym.
Przyznaje to również pan Tomasz, który niejednokrotnie spotkał się z próbą wyłudzenia lub kradzieży. Wiele osób stara się przedstawić mu sfałszowane potwierdzenia zapłaty za przedmioty czy złoto, które oferuje. Przytacza także przykłady osób, które tak jak on oferują wirtualne przedmioty za gotówkę. W wielu wypadkach przedmioty są naprawdę nierzeczywiste: po otrzymaniu pieniędzy "sprzedający” nagle się ulatniają.
Jak ustrzec się przed oszustami? Według pana Tomka gracz musi pamiętać o kilku podstawowych sprawach: – Po pierwsze nigdy nikomu nie należy podawać danych do swojego konta. Po drugie nie kupować poza allegro, ebay-em itp., i od osób z niewielka ilością komentarzy. Jednym z ostatnio "modnych” sposobów okradania graczy jest sposób na "prepaid” (karta z kodem, dzięki której przedłużamy abonament na granie). Złodziej oferuje wymianę prepaidu na złoto i z tego, co wiem 99% takich wymian kończy się kradzieżą tego złota – mówi nasz rozmówca.
Sprytni oszuści nierzadko podszywają się także pod administratorów gry, w którą aktualnie gramy. Dlatego należy uważać na maile, które otrzymujemy i nie otwierać podejrzanych odnośników. Inaczej na naszym komputerze może zagościć sprytny robal, który wykradnie nasze hasło, podczas następnego logowania do gry.
Uważać trzeba także na same komunikaty w grze. Często gracze otrzymują w wirtualnym świecie linki do stron, na których należy się zalogować, by otrzymać dodatkowe przedmioty. Lepiej ich nie otwierać, ponieważ za procederem czają się przeważnie oszuści.
Odpicuj moją postać
Gry MMO są bardzo wymagające. Oczekują od graczy wiele czasu spędzonego w wirtualnym świecie. Inaczej nasza postać się nie rozwija. Leniwi (lub bardzo zapracowani) gracze mogą skorzystać z usług osób zajmujących się levelowaniem (rozwojem) postaci.
Wystarczy tylko wynająć gracza, który będzie grał za nas, gdy my np. pracujemy. Oczywiście to na nas spoczywa obowiązek pokrywania abonamentu. Część osób robi to za darmo, dla nich samą nagrodą jest możliwość pogrania w tytuły takie jak World of Warcraft, bo normalnie nie stać byłoby ich na miesięczny abonament.
Większość osób robi to jednak za drobną opłatą. Bardzo wielu takich "wirtualnych opiekunów” pochodzi z Chin lub Indii. I choć dostają naprawdę niewiele za swoje usługi, dla wielu z nich jest to jedyne źródło utrzymania.