W Lublinie kręcone są zdjęcia do „Cudaka” w reżyserii Anny Kazejak. Będzie to jeden z filmów z cyklu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat”, opowiadających o Polakach, którzy ratowali Żydów w czasach II wojny światowej.
– To jest historia Polaka, który jest muzykiem, ma swoją kapelę i los sprawia, że ratuje innego muzyka, który ma żydowskie pochodzenie. Nasz bohater ratuje tamtego człowieka z Holocaustu. To tak pokrótce – opowiada Anna Kazejak, reżyser filmu powstającego dla Telewizji Polskiej.
Filmowy Cudak postanawia wyprowadzić z getta muzyka (w tej roli Andrzej Kłak) oraz jego córkę. Później przyjmuje ich do swojego mieszkania.
Środa na Rybnej
– Myślę, że to jest bardzo szlachetna i ważna w tym czasie historia, zresztą uniwersalna, bo w każdym czasie jest ważna. Nie jest tuzinkowa, dotykamy rzeczy, których może ktoś kiedyś dotykał, ale nie w ten sposób. Więcej nie mogę powiedzieć, bo to jest tajemnica – mówi Kazimierz Mazur, odtwórca tytułowej roli. – Cudak nie ma takiego nazwiska przez to, że tak wygląda, tylko ma takie nazwisko – zastrzega Mazur. W środę na Rybnej odgrywał scenę, w której przedostał się do żydowskiego getta, gdzie przebywał ratowany przez niego muzyk. – Wychodziłem z jednego świata do drugiego.
– Ten film, jego scenariusz, jest oparty na faktach – podkreśla Anna Kazejak. – Faktycznie była taka historia, nie do końca ona oczywiście wyglądała jak w filmie, ale była inspiracją dla tej fabuły. Opowiadamy rzecz, która jest bardzo prawdziwa, bardzo bolesna i myślę, że traktuje o tym, co najważniejsze: o humanitaryzmie. O człowieczeństwie, które czasami nawet nie wiemy, że w nas jest.
Najważniejszy w życiu
– Nasz bohater po prostu z czasem odkrywa, że ten człowiek, który wcześniej wydawał mu się wrogiem, konkurencją w jego zawodzie, potem okazuje się przyjacielem, kimś najważniejszym w jego życiu – opowiada reżyserka. – Więc myślę, że to jest film o najważniejszych rzeczach, o których może czasami dzisiaj nie pamiętamy. Ale być może ten kostium, ta sytuacja wojenna bardziej pokazywała, kto tak naprawdę jest człowiekiem. I nasz Cudak takim człowiekiem okazuje się być.
– Rozmawialiśmy z Anią przed tym filmem, że to będzie taki mały „Pianista”. Rzeczywiście to jest taka tematyka: zaprzyjaźniania się z kimś pochodzenia żydowskiego, ratowania go. Film oczywiście jest umiejscowiony w osobliwych, ciężkich czasach jak II wojna światowa, ale tutaj jakby wszystko jest oparte na ekipie Cudaka – mówi Mateusz Król, jeden z aktorów grających w nowym filmie. – Moja postać to Golo, który gra na kontrabasie, z czego się bardzo cieszę, bo to fajny, dostojny instrument. Ja i Cudak się przyjaźnimy, gramy w jednej kapeli. W tych osobliwych czasach II wojny światowej ci chłopcy zajmują się muzyką, graniem. To jest taką odtrutką na te ciężkie czasy i w tym są wolni.
Filmowy Lublin
– Nie będzie to kino typowo wojenne, w tym sensie, że tylko smutne, ale będzie też dużo życia, muzyki, dużo ciekawej scenerii – podkreśla reżyserka.
Swoich wdzięków użyczy filmowi Lublin, który nie udaje jednak żadnego konkretnego miasta.
– My nie chcemy tego przyporządkować jednemu miejscu, bo myślę, że takie historie działy się w wielu miejscach. Ale ta historia, która była inspiracją dla naszych wydarzeń filmowych, miała miejsce w Radomiu – wyjaśnia Anna Kazejak, która chwali sobie pracę w Lublinie. – To jest naprawdę piękne miasto i jest niewiele miejsc w Polsce, gdzie możemy z sukcesem realizować sceny osadzone w II wojnie światowej.
– Ja się bardzo cieszę, że biorę udział w tym projekcie – podkreśla odtwórca tytułowej roli. – To jest oczywiście czysty przypadek, bo znalazłem się w tym filmie, dlatego że grałem epizodyczną rolę w „Wojennych dziewczynach”. Nawet małego epizodu nie można odpuszczać i dzięki temu zostałem obsadzony w tym filmie na główną rolę, bo Ania oglądała i powiedziała „dobrze, możemy na niego postawić”. To niesamowita sprawa, to jest taki amerykański sen, tylko w Polsce.
Na wiosnę
Kiedy zobaczymy efekty pracy filmowców? – Myślę, że będziemy gotowi z filmem na wiosnę. Nie wiem, jakie będą jego koleje, czy będzie on miał najpierw jakąś festiwalową podróż, a potem będzie na ekranach telewizji. Tego jeszcze nie wiemy. Sytuacja jest dynamiczna nie tylko ze względu na kwestie, jakie zazwyczaj są związane z filmem, czyli długi okres postprodukcyjny, ale i kwestie związane z pandemią – dodaje reżyserka. – Będą państwo zadowoleni – zapewnia Kazimierz Mazur. – Bo jak Ania coś robi, to na 100 procent.
Film powstaje na zlecenie Telewizji Polskiej. Producentem jest firma Akson Studio.