Los 37 tysięcy norek pana Damiana Kamińskiego z Wisznic wciąż pod znakiem zapytania. Pomocne może okazać się zmienione 10 sierpnia rozporządzenie ministra rolnictwa.
W połowie czerwca koronawirusa stwierdzono u 3 norek na 40 pobranych wymazów z jego hodowli. Na tej podstawie służby weterynaryjne nakazały wybicie i utylizację 37 tys. zwierząt, których wartość Damian Kamiński oszacował na 17 mln zł. Hodowca zwierząt się nie pozbył, a od decyzji się odwołał.
– Norki są w dobrej kondycji. Nie wybiłem ich, bo uważałem, że nie ma ku temu podstaw – tłumaczy Kamiński. Hodowcy od początku pomagał Instytut Gospodarki Rolnej. Poza tym, 10 sierpnia pojawiło się nowe rozporządzenie ministra rolnictwa w sprawie zwalczania zakażenia SARS-CoV-2 u norek. – Przepisy są trochę złagodzone, bo rozporządzenie mówi, że po trzech miesiącach należy powtórzyć badania, czyli ponownie pobrać wymazy od zwierząt – zaznacza Kamiński. Jednak nie otrzymał on jeszcze żadnej decyzji służb weterynaryjnych. – To trochę czeski film. Liczę jednak, że wszystko pójdzie tokiem nowego rozporządzenia. Czekam na decyzję wojewódzkiego lekarza weterynarii – przyznaje hodowca.
Wiadomo też, że badania norek przeprowadził niedawno Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach. – Ale to my wydajemy decyzję, jednak jeszcze jej nie podjęliśmy. Sprawa jest skompilowana, ale być może rozstrzygnie się pozytywnie – przyznaje Paweł Piotrowski, wojewódzki lekarz weterynarii. – Hodowca nie wybił zwierząt, dlatego nie mogliśmy mu wypłacić pieniędzy w ramach tzw. „nagrody”. Wiemy, że zwierzęta żyją i nie są siewcami wirusa. W przyszłym tygodniu wydamy decyzję – zapowiada Piotrowski.
Przypomnijmy, że norki amerykańskie, które od 30 lat hoduje Kamiński, nie znajdują się na ustawowej liście zwierząt, których hodowcy mogą liczyć na odszkodowania przy wystąpieniu chorób zwalczanych z urzędu. Organizacje rolnicze już od miesięcy apelują o nowelizację tych zapisów. Poza tym, gdyby rolnik hodował norki na przykład na Litwie czy we Włoszech, mógłby dzisiaj spać spokojnie. W tych krajach, a także w Grecji czy Hiszpanii, te zwierzęta w przypadku zakażenia COVID–19 są poddawane kwarantannie, a nawet szczepione. Cykl produkcyjny po jakimś czasie wraca na właściwe tory. Ostatecznie, hodowca z gminy Wisznice nie wyklucza, że wejdzie na drogę sądową z organami państwowymi, jeśli sprawa nie zakończy się dla niego pomyślnie.