Rozmowa z Arkadiuszem Onyszką, pełnomocnikiem zarządu ds. sportowych w Motorze Lublin
- Czym tak naprawdę będzie się pan teraz zajmował w Motorze?
– Można powiedzieć, że wszystkimi sprawami sportowymi. Ja negocjuję umowy i je podpisuję. Dostałem pełnomocnictwo od zarządu, ale wiadomo, że nade mną jest właściciel, z którym cały czas rozmawiamy o wszystkich ruchach. Konsultujemy oczywiście transfery także z trenerem. Siedzimy wspólnie i oglądamy zawodników, ale ja z nimi rozmawiam i wykonuję taką, czarną robotę.
- A jak można ocenić pierwsze transfery?
– Michała Żebrakowskiego pamiętamy z występów przeciwko nam w meczach Wigrami Suwałki. Myślę, że będzie się dobrze uzupełniał z Maćkiem Firlejem. Kubę Staszaka trener zna bardzo dobrze z Kalisza. To młodzieżowiec, który gra na wahadle, z lewą nogą. To miało ogromne znaczenie, że trener go zna i wie, na co go stać. Michał na papierze wygląda na ogromne wzmocnienie, ale musimy pamiętać, że wszystko zweryfikuje boisko. My będziemy musieli wszyscy mocno się sprężyć i ciężko pracować, żeby Motor piął się w górę.
- Czy można się w lecie spodziewać jakichś transferów zawodników z nazwiskami?
– Prawdę mówiąc rozmawiamy z dwoma takimi zawodnikami, myślę, że szykuje się bomba transferowa w Motorze, z której wszyscy będą zadowoleni. Nie mogę jednak na razie powiedzieć nic więcej. Pamiętajmy, że menedżerowie i kluby, jak widzą, że jest zainteresowanie, to podwyższają cenę.
- Znowu zanosi się na rewolucję w składzie?
– Zdajemy sobie sprawę z tego, że zostały nam cztery tygodnie na zbudowanie drużyny. Nie siedzimy i nie płaczemy, tylko od rana do wieczora próbujemy to wszystko ułożyć. Mamy listę nazwisk zawodników, z którymi rozmawiamy. Na tę chwilę nie przewidujemy też kolejnych odejść z zespołu, ale wszystko zależy od trenera, który cały czas przygląda się piłkarzom.
- Pożegnanie z wieloma kluczowymi zawodnikami i wybór bardzo młodego trenera spowodowały, że pojawiały się plotki, że w tym roku drużyna Motoru to będzie taka wersja oszczędnościowa. Po tym co pan mówi chyba się jednak na to nie zanosi?
– Chciałbym to zdementować. Muszę przyznać, że pan prezes Zbigniew Jakubas jest mocno zaangażowany w nasze działania. Cały czas dzwoni i dopytuje. Zawodnicy, z którymi negocjujemy kontrakty na pewno mają duży potencjał, więc nie może być o czymś takim mowy.
- Czy gra Motoru w ekstraklasie do 2025 roku nadal jest celem klubu, czy jednak te plany na najbliższe sezony uległy zmianie?
– Ja powiem tak: naszym celem zawsze jest to, żeby Motor grał o jak najwyższe miejsce w tabeli. Nie chciałbym mówić konkretnie, spotkamy się z panem prezesem i na pewno będziemy jeszcze na ten temat rozmawiać. Mocno jednak pracujemy. Awansowaliśmy z trzeciej ligi do drugiej, teraz próbowaliśmy do pierwszej, ale się nie udało. Nabraliśmy jednak trochę doświadczenia i na pewno znowu spróbujemy powalczyć.
- A jak w ogóle odnajduje się pan w nowej roli?
– Można powiedzieć, że to przejście było bardzo płynne. Lata pracy w piłce i gry spowodowały, że w miarę dobrze sobie radzę. W sumie, to sam jestem zaskoczony. Ta funkcja nie jest dla mnie jakąś nowością, bo od dawna jednak obracałem się w tym środowisku. Mam też wielu znajomych: trenerów, czy agentów, z którymi w przeszłości miałem kontakt. Te znajomości na pewno ułatwiają taką pracę.
- Skąd pomysł, żeby powierzyć drużynę tak młodemu trenerowi, jak Stanisław Szpyrka?
– Z właścicielem klubu, panem Zbigniewem Jakubasem rozmawialiśmy długo z trenerem, tak naprawdę przez wiele godzin. Zresztą te rozmowy prowadziliśmy naprawdę z wieloma szkoleniowcami. Poszliśmy w młodość i ambicję. Trener ma przede wszystkim swój pomysł na grę i jest bardzo dobrze przygotowany taktycznie do zajęć, a treningi są bardzo profesjonalne i dopięte na ostatni guzik. Dlatego ja bym był spokojny. Zawsze ktoś kiedyś musi dostać szansę, ja też dostałem, jak miałem 16 lat i potem moja kariera nabrała rozpędu. Myślę, że tak samo będzie z trenerem.
- W takiej sytuacji musi się jednak pojawić pytanie o autorytet w szatni?
– Trener buduje go przez swoje kompetencje, ja pamiętam jako zawodnik, że jak trener przychodził do szatni i było widać, że ma swoją wizję i jest bardzo dobrze przygotowany, to nie było z tym żadnego problemu.
- A czy będzie pan też nadal zajmował się szkoleniem bramkarzy w Motorze?
– Na ten temat muszę jeszcze porozmawiać z właścicielem. Mam teraz naprawdę bardzo dużo obowiązków i tę kwestię na pewno musimy jeszcze ustalić.