Avia musiała uznać wyższość Świdniczanki w derbach. Jak sobotnie spotkanie oceniają trenerzy obu drużyn?
– Patrząc na przebieg spotkania, jak się układała ta pierwsza połowa, to trzeba przyznać, że los oddał nam to, co zabrał wcześniej. Już pierwsza bramka była dosyć przypadkowa, ale liczy się, że jednak padła. Liczyliśmy na przełamanie, bo ostatnio było w nas dużo frustracji. Graliśmy naprawdę niezłe mecze, a nie potrafiliśmy zdobywać punktów. Trzeba otwarcie sobie powiedzieć, że w sobotę mieliśmy sporo szczęścia, ale i temu szczęściu pomogliśmy. Ważnym momentem przy stanie 1:0 był obroniony rzut karny przez Pawła Sochę. Nie chciałbym nikogo indywidualnie wyróżniać, ale w trudnym momencie Paweł pomógł zespołowi, a w końcówce akcje Michała Zubera przesądziły o naszej wygranej – wyjaśnia Łukasz Gieresz, trener „Świdni”.
– To było jednak trudne spotkanie, podczas którego byliśmy drużyną przez duże „D”. Były momenty słabości, ale zespół pracował na ten wynik. Nie patrzyliśmy ostatnio na tabelę, tylko skupialiśmy się na pracy. Wiadomo, że jak wyniki są gorsze, to pracuje się ciężej. Dwie porażki ponieśliśmy po własnych błędach mimo że nie graliśmy źle. W derbach Świdnika zagraliśmy bardzo dobrze i pomogliśmy szczęściu. Dzięki temu bilans wyszedł na zero. Dużo kosztował nas mecz z Avią, ale już zaczynamy myśleć o kolejnym rywalu, czyli KS Wiązownica. Zrobimy wszystko, żeby znowu zdobyć trzy punkty i pójść za ciosem – dodaje szkoleniowiec.
Łukasz Mierzejewski przyznał za to, że jego drużyna była dokładnie na wszystko przygotowana. – Pierwsza bramka dla Świdniczanki to centrostrzał, który nasz bramkarz dostał za kołnierz. Rywal nas nie zaskoczył, bo wiedzieliśmy, jak będzie wyglądało to spotkanie – że będziemy musieli budować akcje, a goście będą szukali swoich szans w kontrach. Wszystko się sprawdzało do momentu bramki na 1:2. Wcześniej wszystko kontrolowaliśmy, ciężko było wyrównać, bo przeciwnik dobrze się bronił. Wydawało się, że wyjdziemy na 2:1, bo mieliśmy swoje okazje, chociażby za sprawą: Wojtka Białka i Patryka Małeckiego. Zamiast jednak sami strzelić, to daliśmy się w prosty sposób skontrować – przekonuje „Mierzej”.
– W końcówce meczu nie powiedziałbym, że za bardzo się odkryliśmy. Raczej, że przegraliśmy pojedynki z Michałem Zuberem i skończyło się porażką. Chcieliśmy bardzo wygrać i zmiany robiliśmy właśnie w tym kierunku. Szkoda tego meczu, bo na wszystko byliśmy gotowi, na kontry Świdniczanki również. Akcję przy 1:2 też można było przerwać na środku boiska, trzeba jednak przyznać, że Michał Zuber świetnie się zachował. Później Michał znowu zbyt łatwo nas ograł i fajnie wykończył swoją akcję. Zagraliśmy dobry mecz, ale minusem była bez wątpienia bierna postawa i brak agresji w linii obrony. Tym bardziej, że rozmawialiśmy o tym w przerwie i dziwi, że właśnie tak wyglądała końcówka spotkania skoro zwracaliśmy na to uwagę – wyjaśnia opiekun żółto-niebieskich.