Bobsleista AZS Lublin miał dość problemów organizacyjnych w związku
To wielki cios dla tego sportu w Polsce, ponieważ Luty był jednym z najlepszych pilotów w Europie. Miał również olbrzymie szanse na dobry wynik w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2022 r.
Jeszcze kilka miesięcy nic nie wskazywało na taki obrót wydarzeń, bo ekipa Lutego miała za sobą fantastyczny sezon. Pilot AZS Lublin wspólnie z Krzysztofem Tylkowskim zajał 6 miejsce w mistrzostwach Europy, a w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata był 9. W lecie jednak polskie bobsleje uległy kompletnej rozsypce. Rozpoczęło się od odejścia trenera Janisa Mininsa. – Latem 2018 roku zaczęliśmy tracić rozpychających. Związek próbował znaleźć środki finansowe, żeby utrzymać zespół. Przez krótki czas to działało, ale przestało. Ostatecznie zabrakło pieniędzy na stabilne wsparcie chłopaków. Tak samo musimy zrozumieć to, że jest to sport, gdzie dużą rolę odgrywa sprzęt. Jeśli nie masz środków finansowych na zakup nowego bobsleja i wymianę go przynajmniej raz na dwa lata, to robisz krok w tył w porównaniu do innych. Taka sytuacja rodzi stres i jest demobilizująca dla zespołu. Powoduje także, że sportowcy rezygnują. Ostatecznie z zespołu, który był w sezonie 2017/18, pozostali tylko: Mateusz i czterech rozpychających. Jestem w tym samym miejscu, w którym zaczynałem. Z tego powodu nie mogę kontrolować pracy w kadrze i kontynuować programu rozwoju. Dlatego zdecydowałem się na zakończenie pracy z zespołem – tłumaczył Janis Minins w rozmowie z portalem sportsinwinter.pl.
Nowym szkoleniowcem miał zostać słynny Rudi Lochner, ale ostatecznie nie porozumiał się z Polskim Związkiem Bobslei i Skeletonu. – Dzień przed wyjazdem na zgrupowanie otrzymałem telefon z informacją „Nie ma trenera. Musicie jechać sami. Jeżeli wyjazd ma się odbyć musisz zostać asystentem trenera.” Dowiedziałem się, że mam trenować sam siebie. W tym momencie absurd i chaos towarzyszący naszym przygotowaniom, był już na zbyt wysokim poziomie. Jednak to nie był koniec. Zdecydowaliśmy się pojechać. Na miejscu okazało się, że sprzęt jest niekompletny. Brakuje tak podstawowych rzeczy jak część kasków czy butów startowych. Bobslej był źle przechowywany- zalany, brudny. Nie wiadomo nawet czy do końca bezpieczny w użytkowaniu. Po prostu koszmar. Wtedy zadałem sobie pytanie: Po co? Przecież jestem zawodnikiem, który liczył się w czołówce. Dlaczego teraz muszę sprzątać szczurze odchody ze środka bobsleja i zastanawiać czy bobslej nie rozpadnie się podczas jazdy? Wchodząc w ten sezon uważaliśmy się za profesjonalistów, którzy mają szansę na czołową 10 w Mistrzostwach Świata. Jednak na pierwszym zgrupowaniu poczuliśmy się jak amatorzy bez trenera i mechanika, dysponujący zaniedbanym i niekompletnym sprzętem – napisał Mateusz Luty w oświadczeniu na profilu facebookowym Luty Bobsleigh Team.
Czarę goryczy przelał też fakt, że PZBiS zawiesił finansowanie drużyny seniorów męskich bobslei w obecnym składzie osobowym. – W tej całej sytuacji, o zawieszeniu działania naszego zespołu, dowiadujemy się z mediów. Niestety pokazuje to jedynie poziom komunikacji PZBiS z zawodnikami. 11 lat. Tyle trwała moja przygoda z bobslejami. Pełna zawirowań, wzlotów i upadków, poznanych ludzi i miejsc. Udało się usłyszeć hymn z najwyższego miejsca na podium, udało się wystartować na Igrzyskach Olimpijskich. To był niesamowity czas. Odchodzę po najlepszym sezonie w historii polskich bobslei – dodał Mateusz Luty.