O tym, co podać na wielkanocny stół mówi nam, zielarka fitoterapeutka, miłośniczka kuchni roślinnej, Justyna Pargieła.
Jak będą wyglądały święta w domu dziewczyny, która od 18 roku życia nie je mięsa? Co znajdzie się na świątecznym stole?
– Czerwony barszcz oraz żur na dobrym zakwasie. Obowiązkowo pesto z młodego podagrycznika, które będzie do wszystkiego. Podam jajka faszerowane „dzikuskami”. Trzeba posiekać żółtko z młodym podagrycznikiem, dodać odrobinę majonezu i gotowe. Do żółtka dodam także posiekaną pokrzywę, listki mniszka lekarskiego oraz czosnaczek, który wypatrzyłam z lasku w Zemborzycach. Zresztą czosnaczek można dodać do żurku, do sałatek, do wiosennego twarożku, który także możemy podać na wielkanocne śniadanie.
Co jest pani wielkanocną specjalnością?
– Pieczarki nadziewane podagrycznikiem i nasionami łuskanymi konopi. Ogonki pieczarek miksuję z zieleniną. Może to być wspomniany podagrycznik, może być zielona pietruszka. Dodaję nasiona (2 łyżki na 8 pieczarek), które kupicie w sklepie zielarskim, doprawiam solą i pieprzem, nakładam do kapeluszy pieczarek i zapiekam. Upiekę także pasztet z boczniaka, do którego dodam trochę kaszy jaglanej. Na słodko będzie mazurek z orzechami kokosowymi i z daktylami.
Jak już jesteśmy przy świątecznym stole. Pościmy, a potem przez dwa dni jemy na potęgę. Czym się ratować?
– Jak najszybciej udać się do sklepu zielarskiego i poprosić o gorzkie zioła. Jest nawet mieszanka która tak się nazywa „Gorzkie zioła”. Popijać w trakcie świąt. A we wtorek po świętach ugotować sobie tylko lekki bulion warzywny i cały dzień na nim funkcjonować. Po prostu pić, nie jeść. Namawiam też do porzucenia na kilka dni internetu, odcięcia się od mediów społecznościowych. W zamian pójść do lasu bez telefonu komórkowego. Otworzyć się na zapachy, otworzyć się na dźwięki, przytulić się do drzewa.