Podczas poniedziałkowej sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego jego przewodnicząca przywitała dwóch nowych europosłów, w tym podejrzanego o korupcję Włodzimierza Karpińskiego. Niewykluczone, że pojawi się wniosek o uchylenie jego immunitetu.
Podejrzany o przyjęcie 5 mln zł łapówki za ustawianie przetargów na wywóz odpadów ze stolicy polityk związany z Platformą Obywatelską w czwartek opuścił areszt w Mysłowicach. Były minister skarbu w rządzie PO-PSL otrzymał przejęty po Krzysztofie Hetmanie mandat europosła, zyskując tym samym immunitet. W poniedziałek, 20 listopada, Włodzimierz Karpiński oraz Witold Pahl zostali oficjalnie przywitani w trakcie sesji plenarnej przez przewodniczącą Parlamentu Europejskiego, Robertę Metsolę.
Wyjście na wolność pochodzącego z Puław polityka, które formalnie stało się możliwe dzięki podpisaniu postanowienia przez nowego marszałka Sejmu, Szymona Hołowni, pokrzyżowało plany Prokuratury Krajowej. Śledczy liczyli na przedłużenie aresztu w obawie przed możliwością matactwa. Kilka dni temu pojawiły się pogłoski mówiące o tym, że PK rozważa złożenie do PE wniosku o uchylenie immunitetu nowego europosła. O takiej możliwości w piątek, powołując się na własne źródło, poinformował portal wPolityce. Sama prokuratura do sprawy się nie odnosi.
- Nie informujemy o planowanych czynnościach procesowych - powiedział nam Karol Borchólski z działu prasowego Prokuratury Krajowej.
Jeśli medialne doniesienia okażą się prawdziwe, wniosek o uchylenie immunitetu trafi do PE, a sprawą zajmie się komisja prawna. Ta może wezwać danego europosła do złożenia wyjaśnień, a następnie zarekomendować Europarlamentowi przyjęcie lub odrzucenie wniosku. Ostateczną decyzję o tym, czy dany poseł zachowuje, czy traci immunitet w ramach głosowania podejmuje parlament. Ewentualne uchylenie nie prowadzi do utraty mandatu, ale pozwala organom ścigania np. na zastosowanie środka zapobiegawczego.
Przypominamy, że Włodzimierz Karpiński do winy się nie przyznaje. Po opuszczeniu celi wyznał, że czuje się skrzywdzony przez działania prokuratury, która przetrzymywała go za kratkami od lutego. Politykowi grozi do 12 lat więzienia.