Kent Washington odwiedził Lublin. Legendarny koszykarz Startu będzie obecny podczas Memoriału Zdzisława Niedzieli.
Dzisiaj i jutro łezka w oku zakręci się zapewne wielu kibicom koszykówki z tzw. starszego pokolenia. Do Lublina zawita bowiem legendarny Kent Washington. Spędzi tu kilka dni i m.in. odwiedzi halę Globus, gdzie Polski Cukier Start Lublin będzie rywalizować w XIII Memoriale Zdzisława Niedzieli.
Podsumowaniem jego wizyty będzie Spotkanie w Centrum Historii Sportu w Lublinie, gdzie Kent Washington będzie promował swoją książkę "Kentomania: A Black Basketball Virtuoso in Communist Poland", w której spisał swoje wspomnienia. Książka niebawem będzie dostępna w języku polskim.
Młodsi kibice słyszeli o Washingtonie tylko z opowieści przekazywanych przez swoich rodziców czy dziadków. Amerykanin urodzony w miejscowości New Rochelle był pierwszym czarnoskórym zawodnikiem w polskiej lidze i wydatnie przyczynił się do tego, że Start w 1979 i 1980 r. wywalczył brązowe medale mistrzostw Polski. W tamtym czasie zdobycie biletów na mecze Startu graniczyło z cudem, bo przed kasami ustawiały się olbrzymie kolejki. Washington był największą atrakcją ligi i postacią tak rozpoznawalną, że zagrał nawet w słynnym filmie „Miś”.
- On kochał zwyciężać. Najlepiej jak to się działo w wielkich halach przy olbrzymiej publice. Uwielbiał aplauz fanów. Dla niego to były bardzo trudne czasy. Teraz w każdym zespole jest kilku graczy czarnoskórych. On w tamtych okresie był jedynym zawodnikiem o innym kolorze skóry. Rywale często mu dokuczali. Kiedyś Eugeniusz Kijewski, który grał w poznańskim Lechu, powiedział na łamach Sportowca, że takich graczy jak Kent w Stanach jest na pęczki. Washington odpowiedział mu w najlepszy z możliwych sposobów. Zagrał rewelacyjny mecz i zniszczył przeciwnika na parkiecie. Kijewski zresztą w tym spotkaniu spadł za pięć przewinień. Kent uwielbiał kurczaki i coca-colę. Nasz kierownik, Stanisław Majdan na każdy wyjazd musiał zapewnić Washingtonowi nielimitowane dostawy coli i kurczaków. Do tej pory nie wiem, jak mu się udawało to robić. Stasio to był jednak niesamowity człowiek. Pracował w drukarni, więc każdy z nas miał profesjonalne wizytówki. W tamtych czasach to było niespotykane zjawisko – wspomina po latach Jerzy Żytkowski, który grał z Washingtonem w jednej drużynie.
Amerykanin łącznie w Starcie grał przez 3 sezony. Kolejne 2 spędził w Zagłębiu Sosnowiec. W sumie zdobył 3 brązowe medale mistrzostw Polski. Został też w sezonie 1979/1980 najlepszym koszykarzem ligi. Po wyjeździe z naszego kraju zakotwiczył w Szwecji, gdzie przez 12 lat grał w miejscowych klubach. Po zakończeniu kariery zawodniczej próbował z różnym skutkiem prowadzić żeńskie zespoły w Szwecji.