Sąd odrzucił skargę Lubelskiego Klubu Jeździeckiego na wyrok nakazujący eksmisję LKJ z nadrzecznych terenów w pobliżu ul. Nadbystrzyckiej i Ciepłej. Konie będące w posiadaniu klubu ma sprzedać komornik, bo LKJ od lat nie płaci czynszu za miejskie nieruchomości, które zajmuje bezumownie
Teren ze stajniami i wybiegami jest własnością miasta. Przez wiele lat nieruchomości były dzierżawione od władz Lublina bezpośrednio przez Lubelski Klub Jeździecki. Zmieniło się to przed sześciu laty, gdy umowa wygasła, a Ratusz jej nie przedłużył. Nowym dzierżawcą został wtedy Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, czyli jedna ze spółek podległych samorządowi Lublina. LKJ znalazł się na pozycji poddzierżawcy.
Przestali płacić czynsz
Zgodnie z umową klub powinien płacić MOSiR-owi czynsz w wysokości 2100 zł netto miesięcznie (2 grosze za mkw.), ale płacił tylko przez pół roku, potem przestał. Miejska spółka straciła cierpliwość i wypowiedziała klubowi umowę. Było to w połowie roku 2015. Od tamtej pory LKJ zajmuje nieruchomość bezumownie, za co też powinien płacić (ok. 5 tys. zł miesięcznie), ale nie płaci.
– Ostatni raz klub zapłacił czynsz w sierpniu 2014 r. Później były jeszcze cztery wpłaty po 500 zł, wszystkie w roku 2017 – mówi Miłosz Bednarczyk, rzecznik MOSiR.
Miejska spółka poszła z tym do sądu, domagając się eksmitowania klubu z nadrzecznych terenów i wyegzekwowania zaległych należności. W sądzie toczyły się trzy postępowania, z czego dwa dotyczące zapłaty.
Komornik sprzeda konie
– Odnośnie kwoty 111 999 zł zapadł już wyrok o egzekucji należności. Powołany jest komornik, który wykonuje swoje czynności. Na razie nie dostaliśmy pieniędzy. Powołany został już biegły do wyceny koni, które są w posiadaniu LKJ i będą wystawione na licytację. Według naszej wiedzy tych koni jest pięć – informuje Miłosz Bednarczyk, rzecznik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. – W drugiej sprawie dotyczącej zapłaty należności, a mówimy o kwocie 116 937 zł, sąd wydał wyrok z nakazem zapłaty. Oczekujemy na klauzulę wykonalności w celu skierowania sprawy do komornika.
Trzecia sprawa sądowa dotyczy eksmisji Lubelskiego Klubu Jeździeckiego z terenów nad Bystrzycą.
Eksmisja o krok bliżej
Kilka dni temu Sąd Okręgowy odrzucił apelację złożoną przez LKJ od wyroku eksmisyjnego, który zapadł już 1,5 roku temu przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód. Stwierdza on, że klub musi się wynieść z nieruchomości, ale ze względu na dobro koni dostaje na to dziewięć miesięcy.
Ubiegłoroczne orzeczenie wciąż nie jest prawomocne, bo LKJ złożył wspomnianą już apelację do Sądu Okręgowego. Ten wydał kilka dni temu postanowienie o odrzuceniu apelacji, bo uznał, że jest wadliwa, więc nie może zająć się meritum sprawy. Nie oznacza to jeszcze, że wyrok eksmisyjny staje się prawomocny, bo LKJ może jeszcze zaskarżyć postanowienie odrzucające jego apelację. Szefowa klubu już to zresztą zapowiada. – Mam wątpliwości co do uzasadnienia – mówi Monika Kozicka-Gradziuk, prezes LKJ.
Co będzie z klubem?
– Wszystko co miałam na ten temat do powiedzenia poruszyłam już na czerwcowej Radzie Miasta – stwierdza szefowa LKJ. Na wspomnianym posiedzeniu obwiniła władze miasta za krytyczną sytuację klubu, a jako jedną z głównych przyczyn wskazała roboty prowadzone na tym terenie przez miejskie wodociągi.
– Inwestycja MPWiK-u doprowadziła klub do niewydolności finansowej przy kompletnej bierności spółki MOSiR – mówiła przed radnymi Kozicka-Gradziuk. – Spółka MOSiR ograniczyła się do naliczania czynszu za teren, który w poprzednich latach miasto zasypało gruzami – tłumaczyła z żalem do radnych. – Naprawdę niczego się nie wstydzę. Uważam, że zrobiłam co w mojej mocy.