To absurd, ucierpią pacjenci, którzy naprawdę potrzebują pomocy! - alarmują lekarze rodzinni. Minister zdrowia każe im osobiście badać wszystkich pacjentów covidowych po 60. roku życia.
Chodzi o każdego chorego po 60. roku życia, który ma pozytywny wynik testu na Covid-19 i został skierowany do izolacji. – Nie ma na to szans przy tak dużej liczbie wszystkich chorych na Covid-19, a także inne choroby, w tym przewlekłe. Przyjmujemy non stop, w ubiegłym tygodniu pracowałam codziennie po 12 godzin – przyznaje Anna Dzioba, lekarz rodzinny, która prowadzi przychodnię przy ul. Lubartowskiej w Lublinie. Dodaje, że lekarzy rodzinnych jest po prostu za mało. – To absurd, tym bardziej, że nie każdy pacjent wymaga takiej wizyty, bo są różne przebiegi Covid-19 - irytuje się lekarka.
– Powiedzmy wprost, że zamieniamy przychodnię lekarza rodzinnego w przychodnię covidową, bo do tego to się sprowadza. Pandemia wymyka się spod kontroli i rządzący chcą pokazać, że to nie oni są temu winni – krytykuje rozporządzenie ministra zdrowia Tomasz Zieliński, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców, który prowadzi przychodnię w Zakrzewiu koło Lublina. Podkreśla, że ten pomysł nie był w ogóle konsultowany z lekarzami rodzinnymi. – Przecież nie każdy pacjent wymaga takiej wizyty, to zależy od przebiegu choroby. W tym czasie moglibyśmy udzielić pomocy komuś, kto jej naprawdę potrzebuje. A działając w ten sposób, wydłużamy czas oczekiwania na wizytę pozostałym pacjentom – podkreśla lekarz.
Pacjenci dr Dzioby od początku pandemii mieli możliwość skorzystania z wizyty domowej, jeśli była taka konieczność. – Nasza przychodnia absolutnie nie zamknęła się na pacjentów. Doświadczony lekarz potrafi rozpoznać i sam zdecydować czy jest taka konieczność - zaznacza lekarka. Dodaje: – Do tej pory nie miałam jeszcze żadnego przypadku rozpoznania Covid-19 po osłuchaniu pacjenta. Bazujemy przede wszystkim na poziomie saturacji i innych towarzyszących objawach charakterystycznych dla infekcji SARS-CoV-2.
Prezes Zieliński wskazuje też na inny absurd. – Na zbadanie pacjenta mamy 48 godzin, ale w ciągu tygodnia. Jeśli jednak pacjent dostanie wynik testu w czwartek, 48 godzin wypada mu w sobotę. Więc tak naprawdę zostanie przyjęty w poniedziałek czyli pierwszy dzień roboczy – zwraca uwagę lekarz. – W ten sposób w poniedziałek kumulują się nam pacjenci z czwartku, piątku i soboty, bo wszyscy będą chcieli być zbadani w pierwszym możliwym terminie. Skoro więc minister dopuszcza możliwość zbadania dłuższym niż 48 godzin, to dlaczego nie wprowadza tego dla wszystkich. Wtedy mielibyśmy chociaż możliwość, żeby rozłożyć sobie pracę.