– Najbardziej optymistyczny, ale w mojej ocenie jednocześnie najmniej prawdopodobny, zakłada unormowanie się sytuacji mniej więcej w drugiej połowie grudnia – ocenia dr hab. Włodzimierz Piątkowski, socjolog medycyny.
• Wczoraj mieliśmy kolejny rekord pod względem nowych zakażeń SARS-CoV-2 oraz zgonów. Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie patrząc na te statystyki?
– Pod uwagę brane są trzy scenariusze. Najbardziej pesymistyczny zakłada, że zapadalność na Covid-19 będzie w bardzo szybkim tempie rosła, a nawet może się podwajać. To właśnie w związku z tymi prognozami w całej Polsce powstają szpitale tymczasowe, które mają znacznie zwiększyć bazę łóżkową w przypadku, gdyby chorych zaczęło przybywać jeszcze szybciej niż teraz. Bardziej optymistyczny scenariusz przewiduje, że zapadalność będzie się utrzymywać przez dłuższy czas na stałym, wysokim poziomie, a ten najbardziej optymistyczny, ale w mojej ocenie jednocześnie najmniej prawdopodobny, zakłada unormowanie się sytuacji mniej więcej w drugiej połowie grudnia.
• Kiedy obostrzenia mogą przynieść zauważalne efekty?
– Analizując codzienne statystyki dotyczące m.in. nowych zakażeń coraz trudniej to jednoznacznie stwierdzić. Paradoksalnie im dłużej trwa epidemia, tym więcej jest pytań i niewiadomych. Nie widać ścisłego związku przyczynowo-skutkowego, który pozwoliłby na jakieś pewniejsze prognozy. Z logicznego punktu widzenia, restrykcje, wprowadzane stopniowo od kilku tygodni, już powinny przynieść zauważalne efekty, m.in. w postaci spadku liczby zakażeń. Oczekiwanych zmian nadal jednak nie ma, co budzi zrozumiałą frustrację społeczną. Tymczasem statystyka wcale nie odzwierciedla oczekiwanych zmian i nadal czekamy na pożądane spłaszczenie krzywej zachorowań.
• Z czego to może wynikać?
– Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi, możemy stawiać jedynie hipotezy. Mówiąc o nowych zakażeniach musimy też wziąć pod uwagę liczbę wykonywanych w ciągu doby testów, przestrzeganie lub nie obostrzeń dotyczących np. zachowywania dystansu społecznego, a także bezobjawowe przechodzenie choroby, które nadal dotyczy większości zakażonych.
W związku z ostatnimi protestami, w których uczestniczą tysiące ludzi, powinniśmy spodziewać się kolejnych wzrostów zakażeń, kwestia – jaka będzie ich skala. Efekty masowych protestów powinny być widoczne już pod koniec tego tygodnia. Pytanie jednak, czy te dane zostaną rzetelnie przedstawione, z pominięciem politycznego aspektu.
SARS-CoV-2 cały czas zaskakuje. Nie mieliśmy np. natychmiastowego efektu letniego poluzowania obostrzeń, kiedy na ponad dwa miesiące ludzie praktycznie zapomnieli o maseczkach i nie przestrzegali dystansu społecznego. Efekty takiej sytuacji powinny być teoretycznie widoczne już pod koniec sierpnia lub na początku września. Tymczasem drastyczne wzrosty zakażeń zaczęły się dopiero w październiku.
• Może się okazać, że kolejne restrykcje będą zbędne?
– W związku z tym, że nadal poruszamy się po nieznanym gruncie, nie powinniśmy robić gwałtownych kroków wstecz. Restrykcje są o tyle konieczne, że nie ma tak naprawdę alternatywy jeśli chodzi o medycynę – nadal nie ma leku ani szczepionki, stosujemy tylko leczenie objawowe i wspomagające. Gdyby obostrzeń w ogóle nie było, sytuacja byłaby znacznie gorsza, cena takich eksperymentów mogłaby być bardzo wysoka.