Hołd ofiarom KL Auschwitz i Holocaustu, spotkanie u kardynała Dziwisza i w przyszłej bazie rakietowej w Redzikowie na zakończenie wizyty amerykańskiej delegacji. Senator Mark Kirk i kongresmen Michael Quigley wracają do Waszyngtonu.
Podejmując przy Franciszkańskiej 3 swoich gości, kardynał Stanisław Dziwisz podziękował za ich starania, aby przyjąć regulacje prawne znoszące obowiązek wizowy dla Polaków. Uznał je z uzasadnione i sprawiedliwe.
Spośród 27 państw Unii Europejskiej jedynie Bułgaria, Rumunia, Cypr i Polska muszą ubiegać się o wizy do USA, co u wielu Polaków budzi zdumienie. Buduje też niepotrzebne negatywne emocje w stosunku do Ameryki. Cała procedura aplikowania o wizę - najpierw wypełniając formularz internetowy, potem umawiając się na spotkanie z konsulem, a na koniec czekając na dostarczenie zawizowanego paszportu - nie jest ani łatwa, ani relaksująca.
Nawiasem mówiąc, sam metropolita krakowski będzie miał niebawem przygodę wizową, bowiem udaje się do Stanów, a obecna wiza już utraciła ważność. Ma nadzieję, że jakoś to przebrnie.
W innej części rozmowy wiele mówiono o Chicago, z którego pochodzą senator Kirk i kongresmen Quigley, tamtejszej Polonii oraz kolejnych biskupach chicagowskich, z którymi kardynał Dziwisz był i jest zaprzyjaźniony.
Wcześniej Amerykanie spotkali się z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim i spacerowali po Rynku, odwiedzając Bazylikę Mariacką.
Delegacja odwiedziła także słynną synagogę Tempel, spotykając się tam z krakowskim Żydami.
Senator Mark Kirk jest konsekwentnym realizatorem tej linii. Uchodzi na Kapitolu za jednego z najbardziej energicznie zwal-czających wszelkie formy zniesławiania w życiu publicznym, w tym antysemityzmu.
Z Krakowa delegacja odleciała do Redzikowa pod Słupskiem, gdzie na terenie byłej bazy lotniczej miały zostać rozmieszczone pociski przechwytujące systemu tarczy antyrakietowej. Instalacja ta, o która zabiegały kolejne polskie rządy i w sprawie której podpisane zostało nawet porozumienie polsko-amerykańskie, ostatecznie weszła do realizacji.
Po wyborze Baracka Obamy, plany uległy zmianom. Zamiast stacjonarnych wyrzutni, amerykańska obecność rakietowa ma mieć formę mobilnych wyrzutni SM-3. Nowy system miałby wchodzić w skład ogólnego planu obrony przeciwrakietowej NA-TO. Jego częścią ma być Redzikowo. Zgodnie z planami, w 2018 roku osiągnięta zostanie całkowita zdolność operacyjna 24 urządzeń przechwytujących w tej bazie.
Mark Kirk w tej kwestii jest znacznie bardziej radykalny niż Barack Obama i uważa, że poprzedni wariant tarczy został za-niechany przedwcześnie. Byłby też korzystniejszy dla bezpieczeństwa i suwerenności Polski, zaś stanowisko Rosji w tej sprawie i jej zmasowane naciski, aby projekt tarczy storpedować - hegemonistyczne i przesadzone.
Kirk wyraża obawę, że to, co trafiłoby do Rosji, mogłoby łatwo "przeciec” do Iranu. Sytuacja zaś w tym kraju wyraźnie pokazuje, że jest on zdolny do konfrontacji militarnej, a broń rakietową uważa za swój główny atut i stale pracuje nad jej doskonaleniem. Tarcza antyrakietowa nie jest więc jakimś przejawem "przeczulenia”, a realną koniecznością.
Wizyta w Redzikowie ma podkreślić, że Polska postrzegana jest na Kapitolu jako ważny partner i sojusznik Stanów Zjednoczonych, który będzie uczestniczył w amerykańskiej koncepcji i wizji bezpieczeństwa światowego.
W Chicago, w maju br., odbywać się będzie szczyt NATO. Senator Mark Kirk i kongresman Quigley uważają, że będzie to dobra okazja do podkreślenia znaczenia partnerstwa polsko-amerykańskiego i rangi Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Wizyta dobiega końca. Jej ranga protokolarna była bardzo wysoka, a goście mieli okazję spotkania i wymiany poglądów z najwyższymi osobami publicznymi w Polsce, co jest dowodem, że to, z czym przybyli traktowane jest bardzo poważnie. Teraz ruch należy do nich. Zobaczymy, jakie plony wyda ich wizyta w Waszyngtonie.