Nie miałem warunków, żeby w normalny sposób robić zdjęcia, wiele ujęć nie nadaje się do publikacji z powodów technicznych, wiele z nich jest obrazem zionącej z kongresu nudy - pisze Janusz Palikot na swoim blogu.
Jak stwierdził Palikot bardziej interesował go "mechanizm sterowania wielką grupą ludzi, to układanie dyskusji, te "spontaniczne” głosy. Tego nie da się oddać formie dziennikarskiej, to trzeba przeżyć - by mieć pojęcie o prawdziwej mistyfikacji, która rozgrywała się na naszych oczach."
"Moralnym zwycięzcą tego kongresu był Ludwik Dorn, o którym po cichu dyskutowano w kuluarach. Swoje ugrał Ziobro, wystawiony do panelu przez prezesa na późne wieczorne godziny w sobotę, a jednak zbierający wokół siebie gromadę zwolenników. Nic dziwnego, że Wódz wysyła Ziobrę w polityczny Kosmos, do Brukseli. Poza nim - nikt mu już nie zagraża" - pisze Palikot o kuluarach zjazdu.
Według Palikota jedyny pożytek z kongresu PiS to to, że "Wódz ma nową marynarę i buty".
Jak pisze był to happening, "forma odwrócenia uwagi od rzeczywistych problemów pogrążonej w kryzysie partii", "pic na wodę-fotomontaż."
(łm)