Rodzice i opiekunowie niepełnosprawnych zawiesili protest po 40 dniach i wraz ze swoimi dziećmi opuścili budynek Sejmu.
– Zawieszamy protest po 40 dniach walki o godne życie naszych niepełnosprawnych dzieci, po 40 dniach ciągłych upokorzeń i pogardy ze strony obecnego rządu – mówiła jedna z protestujących matek Iwona Hartwich.
– Po tym, jak zostaliśmy potraktowani przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego i jego Straż Marszałkowską, obawialiśmy się o swoje życie i zdrowie, a przede wszystkim o życie i zdrowie naszych dzieci – mówiła Hartwich, argumentując decyzję o zawieszeniu protestu. – Obecny rząd nie jest gotowy do dialogu. Jest gotowy do monologu. Nigdy nie zrozumiemy, że w naszym kraju osoby niepełnosprawne muszą żyć w biedzie i ubóstwie – podkreśliła.
Protestującym towarzyszyła uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska. – Chcę wam powiedzieć, że byliście bardzo dzielni. Kiedy wasze matki były szarpane, a wy nie mogliście im pomóc, myślałam, że pęknie mi serce – mówiła do protestujących niepełnosprawnych. Jak podkreśliła, Sejm nie powinien nazywać się parlamentem. – To jest miejsce, gdzie nie szanuje się godności człowieka – skwitowała.
Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie. Rząd spełnił jedynie pierwszy postulat protestujących.