Wybory samorządowe odbędą się między 31 marca a 23 kwietnia 2024 roku. Prawo i Sprawiedliwość złożyło w Sejmie projekt ustawy wydłużającej kadencje samorządów o pół roku. Celem jest uniknięcie kolizji z przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
O takim rozwiązaniu mówiło się od kilku miesięcy. Powodem jest zbiegnięcie się w czasie terminów wyborów samorządowych i parlamentarnych. Jedne i drugie powinny się odbyć jesienią przyszłego roku: te pierwsze między 24 września a 8 października, a do Sejmu i Senatu – między 15 października a 5 listopada.
Stąd pomysł, by wydłużyć kadencję samorządów do 30 kwietnia 2024 roku. Do tej daty powinny odbyć się wybory mające wyłonić wójtów, burmistrzów i prezydentów miast oraz składy rad gmin, miast i powiatów oraz sejmików województw. Jak czytamy w projekcie ustawy, dokładny termin wskaże premier między 30 grudnia a 30 stycznia. Wiadomo jednak, że wybory miałyby się odbyć w dniu wolnym od pracy przypadającym nie wcześniej niż 31 marca i nie później niż 23 kwietnia. W praktyce oznacza to cztery możliwe terminy:
- 31 marca,
- 7 kwietnia,
- 14 kwietnia,
- 21 kwietnia.
Ten ostatni wydaje się jednak mało prawdopodobny, bo w tym przypadku druga tura odbyłaby się 5 maja, czyli pod koniec długiego weekendu. A to mogłoby się wiązać m.in. z niższą frekwencją.
Autorzy projektu propozycję uzasadniają przede wszystkim kwestiami organizacyjnymi i trudnościami, jakie wiązałyby się z przeprowadzeniem wyborów samorządowych i parlamentarnych w tak krótkim odstępie. Wskazują też na nałożenie się kampanii, co mogłoby doprowadzić do sytuacji, w której w trakcie ciszy wyborczej przy okazji wyborów samorządowych publikować sondaże przed mającymi odbyć się później wyborami do Sejmu i Senatu, co mogłoby mieć wpływ na decyzje wyborców w czasie trwającego głosowania. Pada też argument dotyczący problemów z rozliczeniem kampanii, jakie mogliby mieć kandydaci ubiegający się zarówno o miejsce w parlamencie, jak i samorządzie.
Pozytywy takiego rozwiązania widzi Sylwester Tułajew, lubelski poseł PiS. – Wielokrotnie rozmawiałem z samorządowcami i wielu z nich narzekało, że rozpoczynając kadencję pod koniec roku dostają w spadku projekt budżetu na kolejny rok przygotowany praktycznie w całości przez ustępującą ekipę. Tu nowa władza miałaby szansę przygotować pierwszy budżet od początku – wyjaśnia Tułajew.
Z tym argumentem nie zgadza się posłanka Koalicji Obywatelskiej Marta Wcisło. – Budżet uchwalany jest do końca roku, więc po ewentualnej zmianie władzy byłby czas na przygotowanie go przez samorządowców wybranych jesienią. Kiedy wybory odbędą się wiosną, będzie to oznaczało realizację budżetu uchwalonego przez poprzedników – tłumaczy Wcisło. I dodaje, że jej zdaniem rządzący przekładając wybory kierują się motywami politycznymi. – PiS wie, że zazwyczaj notuje gorsze wyniki w dużych miastach i może znaleźć się na równi pochyłej, przegrywając najpierw wybory samorządowe, a później parlamentarne. W ten sposób partia rządząca, która traci poparcie, robi wszystko, by utrzymać władzę – przekonuje parlamentarzystka.
Głosowanie nad projektem ustawy w sprawie wydłużenia kadencji samorządów ma się odbyć na kolejnym posiedzeniu Sejmu, zaplanowanym 28 i 29 września.