Mieszkańcy dwóch ulic w centrum Kraśnika od kilku lat walczą z miastem o remont nawierzchni, ale wciąż nie mogą się doprosić.
- To jest niewyobrażalne, żeby w tych czasach w mieście istniały takie drogi. Ale miejscy urzędnicy palcem nie kiwnęli, żeby to zmienić. Nie interesowało ich nawet to, że sami zrobiliśmy niezbędną dokumentację - żali się Leszek Jędrzejewski, mieszkaniec ul. Kwiatkowickiej.
Wspólnie z ponad trzydziestoma sąsiadami wysłali do władz miasta petycję z prośbą o wykonanie drogi. Ale urzędnicy zasłaniają się radnymi i na nich spychają podjecie decyzji w tej sprawie.
- Realizujemy wyłącznie te inwestycje, które zapisane są w budżecie przez radę miasta. Jeśli radni uznają, że budowa tej drogi powinna się jak najszybciej rozpocząć i umieszczą ją w planie wydatków, to przystąpimy do stosownych prac - zbywa nas Jacek Dul, zastępca burmistrza Kraśnika.
Podobne problemy mieli mieszkańcy ul. Granicznej. Jeszcze dwa lata temu chcieli ogłosić rokosz na ulicy i przyłączyć się do gminy Dzierzkowice. - Ile można czekać na porządną nawierzchnię. W sąsiednich wioskach mają wyasfaltowane nawet drogi do pół a u nas ziemia i żużel - denerwowali się.
Teraz odetchnęli z ulgą. Na wyasfaltowanie ul. Granicznej w miejskim budżecie znajdzie się 10 mln złotych. - Mamy gotowy projekt budowlany i całą dokumentację - tłumaczy Dul. - Jednak koszt realizacji tej inwestycji to ponad 20 mln zł. Dlatego jesteśmy zmuszeni do podzielenia inwestycji na etapy. W pierwszej kolejności, w ciągu dwóch lat powstałby odcinek od ul. Wyspiańskiego do Wyszyńskiego. To koszt ok. 10 mln zł. Będziemy ubiegać się o środki zewnętrzne, a resztę dołożymy z budżetu miasta.