Upadające przedsiębiorstwo przygniata swoich pracowników. Okazuje się, że brakuje około 4 milionów złotych,
Kraśnicki PKS jest w stanie likwidacji. Jeszcze na początku roku w firmie pracowało 125 osób. W styczniu odeszło dwunastu pracowników, kolejnych dziesięciu otrzymało wypowiedzenia w lutym. Następni czekają w kolejce. Ludziom do troski o zatrudnienie doszły kolejne kłopoty - lęk o emerytury. Kraśnicki pracodawca ma w ZUS długi - blisko 4 miliony złotych.
- Kiedy cała sprawa wyszła na jaw sam sprawdziłem swoje składki. Okazało się, że brakuje składek za cały 2004 rok i pięć miesięcy 2005 roku. Już o tym powiadomiliśmy prokuraturę - mówi Józef Książek z Sekcji Zakładowej NSZZ "Solidarność” w PPKS Kraśnik.
Związkowy chcą aby ukarać osoby, które zaniedbały sprawę tych płatności. Oczekują, że konsekwencje poniosą ci, którzy doprowadzili do upadku ich przedsiębiorstwo. Winą za złą kondycję zakładu obarczają wcześniejszych zarządców komisarycznych - Henryka Janika i Waldemara Toporowskiego.
- Wszystko było uzgadnianie z załogą. Mogłem albo płacić im wynagrodzenie albo opłacać składki. Firma była w takiej kondycji, że już wtedy trzeba było ogłaszać upadłość - tłumaczy Henryk Janik, ówczesny zarządca komisaryczny.
Podobnie swoje decyzje tłumaczy Waldemar Toporowski, jest jednak spokojny o składki pracowników. - Zostaną pokryte z masy upadłościowej firmy - bagatelizuje.
Aktualny zarządca ogłosił właśnie przetarg. Na sprzedaż wystawionych jest kilka działek - w tym nawet dworzec, oraz kilkanaście autobusów i samochodów. Łącznie PPKS w Kraśniku chce uzyskać z tej sprzedaży co najmniej 4,3 mln zł.
- Wytypowaliśmy tylko zbędne nieruchomości, tak aby można było pokryć zobowiązania i prowadzić dalszą działalność. Chcemy pozbyć się majątku i przeznaczyć pieniądze na spłatę należności. Moim zadaniem jest uratowanie przynajmniej okrojonej firmy - wyjaśnia Teresa Włodarczyk, zarządca wyznaczony przez sąd.
Ten miesiąc będzie przełomowy dla pracowników kraśnickiego przewoźnika. W połowie marca okaże się ilu jest chętnych na zakup działek. Jeżeli nie znajdą się pieniądze na pokrycie zobowiązań, wówczas sąd ogłosi upadłość i wyznaczy syndyka.