Zmniejszenia zatrudnienia w kraśnickim starostwie domaga się wiceprzewodniczący rady powiatu. Twierdzi, że pracuje tu za dużo urzędników. Sam starosta przyznaje, że rozpoczął „przegląd kadr”. Samorządowcy chcą również szukać oszczędności w podległych im placówkach.
W samym tylko starostwie jest zatrudnionych bez mała 140 osób, co jest rekordem w 20-letniej historii powiatu – podkreśla Roman Bijak (PiS), wiceprzewodniczący rady powiatu, członek rządzącej koalicji.
– Przecież to w żaden sposób nie wynika ze wzrostu zadań – ocenia Bijak, którego zastrzeżenia dotyczą nie tylko samego starostwa, ale też innych powiatowych jednostek. Wprost mówi o zbyt dużym wzroście liczby etatów i kwot wynagrodzeń oraz proponuje, aby to zatrudnienie zmniejszyć. – Trzeba przyjrzeć się sposobowi zarządzania w Zespole Szkół nr 3.
– Nie było żadnego lawinowego zatrudnienia w starostwie – odpowiada radny Andrzej Maj (PSL), były starosta kraśnicki. – Ten procentowy wzrost to osoby na umowach interwencyjnych, wspieranych przez Urząd Pracy, z niewielkim kosztem dla powiatu, ale ogromnie potrzebnych w trakcie realizacji inwestycji. Część z tych ludzi również była wynagradzana bez obciążania budżetu powiatu. Bez nich nie zrealizowalibyśmy inwestycji.
Zdaniem byłego starosty wypowiedzi o przeroście zatrudnienia można odebrać jako straszenie urzędników. – Drżyjcie pracownicy starostwa, trzeba zrobić zwolnienia. Drżyjcie pracownicy oświaty, szczególnie ZS nr 3, drżyjcie pracownicy pomocy społecznej. Ja tak tę wypowiedź odebrałem – mówi Maj.
Czy zanosi się na zwolnienia w starostwie przejętym przez PiS od ludowców? W rozmowie z nami starosta nie składa jednoznacznej deklaracji.
– Robimy przegląd kadr – zastrzega Krzysztof Staruch, starosta kraśnicki. – Mój styl zarządzania nie polega na zwolnieniach, bardziej na ewentualnych przesunięciach pracowników i poszukiwaniach specjalistów. Co będzie, to się okaże? Po miesiącu jeszcze nie wszystko widać – dodaje Staruch.