Ma 32 lata, tatę na stanowisku marszałka województwa i dyrektorską posadę w biurze posła PiS. W przeszłości miał kłopot z prawem, ale dziś to coraz bardziej rozpoznawalny w całym powiecie społecznik. I sprawny organizator imprez charytatywnych oraz sportowych. Za pieniądze urzędów i lokalnych firm.
– Michał jest bardzo przedsiębiorczy i operatywny – mówi Andrzej Rolla (PiS), starosta kraśnicki, gdy w jego gabinecie pytamy o 32-letniego syna marszałka województwa lubelskiego. Rolla nie ukrywa, że nie podoba mu się ta rozmowa. Przypomina, że uprzedzając o swojej wizycie pytałyśmy o inne rzeczy.
Spięty wydaje się być też Marcin Nastarowicz z biura starosty, który siada z nami przy stole. Przyznaje, że jest aktywnym członkiem stowarzyszenia Michała Stawiarskiego. Tego, ilu urzędników się do niego zapisało, zdradzić nie chce. Zapewnia jednak: – To stowarzyszenie, które nie uprawia polityki, a robi wiele dobrego.
Serce bije po prawej
Wschód Lubelskich Serc, bo tak nazywa się organizacja, której od roku szefuje syna marszałka województwa, to w Kraśniku i okolicy coraz bardziej rozpoznawalna marka. A jej szef daje się poznać jako sprawny organizator strażackich zawodów, patriotycznych biegów i rodzinnych rajdów rowerowych. Bezpośrednio rękę po pieniądze do taty marszałka wyciągnął tylko raz – po fundusze na pomoc ukraińskim uchodźcom. Nieczęsto prosi też o dotacje lokalne urzędy.
Przyglądając się finansowaniu wydarzeń, którymi stowarzyszenie chwali się najbardziej, w oczy rzuca się pewna prawidłowość. Mimo powszechnej opinii to wcale nie Wschód Lubelskich Serc jest ich głównym organizatorem. Nie można więc zarzucić, że urząd kierowany przez ojca publicznymi pieniędzmi regularnie wspiera poczynania syna na niwie społecznej.
– Działalność stowarzyszenie jest absolutnie polityczna. Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje sobie grunt pod wybory samorządowe – nie ma natomiast wątpliwości Andrzej Maj, szef PSL w powiecie kraśnickim, radny powiatowy, były starosta.
– Aktywność stowarzyszenia finansowana jest ze środków publicznych przy współudziale środowisk wspierających PiS. Do tego dochodzą jeszcze powiązania rodzinne: ojciec-marszałek i syn-prezes stowarzyszenia, co w mojej ocenie jest nieetyczne. Jest to modelowy przykład działania PiS na poziomie samorządowym jak i krajowym – dodaje Maj.
Milczenie jest złotem. Politycznym złotem
Syn marszałka skutecznie od ponad dwóch tygodni unika z nami rozmowy. Pytamy więc o niego osoby świetnie zorientowane w kraśnickiej scenie politycznej. To małe miasto, na cytowanie pod nazwiskiem zgadzają się nieliczni.
Osoba nr 1: – Na pewno jest komunikatywny. Jak rasowy polityk dla tych, od których coś chce, jest miły, ale potrafi też być nieprzyjemny jeśli mu się zajdzie za skórę.
Osoba nr 2: – Nie wszyscy wierzą w przemianę młodego Stawiarskiego, że wszystko co robi wypływa z dobroci serca. Raczej odbierają to jako pewne przykrycie jego przeszłości. Na ile jest to szczere? Trudno powiedzieć, bo ma on skłonność do popadania ze skrajności w skrajność.
Osoba nr 3: – O Michale Stawiarskim mówi się, że jest prawą ręką ojca w terenie. Nie uchodzi za super bystrego, ale na pewno jest bardzo pracowity.
Osoba nr 4: – Młody Stawiarski prawdopodobnie wystartuje w wyborach samorządowych, do rady powiatu, wcześniej tylko jego ojciec – marszałek musi wyrobić synowi markę, bo przeszłość Michał ma nieciekawą. Młody musi się wykreować jako kochający zwierzęta i pomagający ludziom. Przykładny społecznik.
>> To tylko fragment artykułu. Więcej w piątkowym Magazynie Dziennika Wschodniego <<