Jeśli przegram to trudno. Będzie to oznaczać, że można pisać wszystko, byleby tylko 2-3 osoby potwierdziły, że miały także dostęp do danego konta – uważa Jadwiga Kmieć z Kraśnika, która wytoczyła proces o zniesławienie Michałowi Stawiarskiemu, dyrektorowi biura posła Kazimierza Chomy (PiS). Wczoraj lubelski Sąd Okręgowy rozpatrywał jej odwołanie od wyroku.
– Od 5 lat stoję na ulicy walcząc o niezawisłość sądów i sędziów – powiedziała na wczorajszej rozprawie Jadwiga Kmieć, która uczestniczy w ogólnopolskich pikietach w obronie praworządności. Kobieta przyszła do Sądu Okręgowego w Lublinie w koszulce z napisem „Konstytucja”, do której były przyczepione plakietki m.in. z hasłami: „Wolni ludzie, wolne sądy, wolne wybory”.
Mieszkanka Kraśnika pod koniec ub. roku przegrała proces z Michałem Stawiarskim, dyrektorem biura poselskiego Kazimierza Chomy (PiS), prezesem kraśnickiego stowarzyszenia Wschód Lubelskich Serc, a prywatnie synem marszałka województwa. Chodziło o znieważające i zniesławiające kobietę wpisy zamieszczone na Facebooku.
Wczoraj w sądzie Jadwiga Kmieć dowodziła, że sędzia z Kraśnika, która zajmowała się jej sprawą, została powołana przez nową Krajową Radę Sądownictwa. – A sędziowie ci są powołani wadliwie – przekonywała Kmieć. – Wydane przez nich orzeczenia nie mają mocy prawnej. Mówi o tym Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu i Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
Kraśniczanka chce uchylenia wyroku pierwszej instancji, na mocy którego Stawiarski został uniewinniony i skierowania jej sprawy do ponownego rozpatrzenia. – Chcę uczciwego procesu – podkreślała Kmieć. – Michał Stawiarski będzie kiedyś politykiem i chciałabym, aby odpowiadał za swoje czyny.
Ponieważ zdaniem kobiety to dyrektor biura poselskiego dokonał wpisów na swoim koncie na Facebooku i z tego powodu wytyczyła mu proces z oskarżenia prywatnego. Sąd w Kraśniku uniewinnił jednak Stawiarskiego, stwierdzając, że materiał dowodowy nie pozwala na ustalenie, kto był autorem wpisów zniesławiających i znieważających Jadwigę Kmieć.
Zdaniem pełnomocników kobiety ze zgromadzonego materiału wynika, że żaden ze świadków – współpracowników Stawiarskiego, nie dokonał wpisów – „powiedzieli, że wpisy nie były im znane”, co może dowodzić, że zostały dokonane jednak przez Stawiarskiego.
Innego zdania są prawnicy dyrektora. Ich zdaniem zarzuty „wywodzą się z prywatnej oceny stanu faktycznego”. Wnoszą o nieuwzględnianie apelacji m.in. dlatego, że „sprawstwo jest wysoce wątpliwe”.
Sędzia Janusz Konecki orzeczenia jednak nie wydał.
„Z uwagi na zawiłość sprawy” odroczył rozprawę do 30 maja. Michała Stawiarskiego, który od początku twierdził, że jest niewinny, nie było wczoraj w sądzie. Nie odebrał też od nas telefonu.