Przez hektary zaoranych pól przeszła tyraliera detektorystów. Znalezione kule muszkietowe i elementy uzbrojenia są dowodem potyczek, jakie w powiecie krasnostawskim stoczyli styczniowi powstańcy z rosyjskim wojskiem. W niedzielę zakończyła się akcja poszukiwawcza śladów zajść z 1864 roku. Mogli brać w niej udział wszyscy chętni
– No, poczułem w nogach dzisiejsze poszukiwania, ładnych parę kilometrów zrobione, ale satysfakcja z udziału bezcenna. Oby więcej takich imprez – komentował jeden z uczestników prac poszukiwawczo-badawczych, które miały wskazać, gdzie w okolicy Gorzkowa w powiecie krasnostawskim doszło do potyczki wojsk rosyjskich i polskich powstańców styczniowych.
Jak tłumaczyli organizatorzy czterodniowego wydarzenia, przygotowanego w Wielkopolu 66A, do potyczki doszło raczej przypadkiem. Powstańcze oddziały, które szły spod Wojsławic spotkały się kozacką rotą i rosyjska piechotą. Powstańcy mieli wybić Rosjan do nogi, ale o faktycznych wydarzeniach z 3 lutego 1864 roku nie wiemy zbyt wiele.
Dlatego już drugi raz z rzędu na polach Zamostka i Wielkopola pojawili się pasjonaci historycznych zagadek i poszukiwania śladów przeszłości.
– Po liczbie znalezionych kul muszkietowych i elementach uzbrojenia z czasów powstania styczniowego można przyjąć, że znaleźliśmy miejsca potyczek. Dochodziło do nich między różnymi grupami powstańców i wojska. Ale na dokładne informacje trzeba poczekać aż znaleziska zostaną przez organizatorów naniesione na mapę. Dziś sobie trudno to wyobrazić, bo w tamtych czasach tereny dookoła Zamostka były porośnięte lasami, zagajnikami. Teraz są tam pola uprawne, które by uniemożliwiały takie działania – mówi Wojciech Werus, szef Stowarzyszenia Historyczno-Poszukiwawczego „Wolica” z Krasnegostawu. Członkowie „Wolicy” już drugi rok brali udział w poszukiwaniach powstańczych śladów.
– Może za rok uda się odnaleźć ślady obozowiska, jakieś elementy, które by na przykład świadczyły, gdzie była kuchnia polowa, bardzo by to było interesujące – dodaje Werus, który w piątek i sobotę wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami sprawdzał z detektorem metr po metrze orne pola.
Jak relacjonuje, bardzo różni ludzie włączyli się do akcji. W rzędzie detektorystów, którzy mieli do pokonania nawet kilkukilometrowe odcinki byli tacy z wieloletnim doświadczeniem i używający wykrywacza metali sporadycznie. Nawet rodziny z dziećmi wspierały poszukiwania.
– Znalazłem monetę 5-cio groszową Królestwa Polskiego, z czasów przed powstaniem styczniowym. Była czytelna, ale pola uprawne to bardzo złe miejsce dla zabytków, które są narażone na działanie ciężkich maszyn i związki nawozów. Natrafiłem też na guzik od carskiego munduru z czasów I wojny światowej, co nie jest dziwne, bo przebiegały tu trzy linie okopów. Ale były fragmenty bagnetu, sygnet, medaliki – opowiada uczestnik weekendowych poszukiwań, który zawodowo związany jest z handlem, a prywatnie interesuje się lokalną historią i od wielu lat jest detektorystą. Dwa lata temu z osobami, które podzielały jego pasję założyli stowarzyszenie.
Za organizacją wydarzenia otwartego dla wszystkich chętnych stało Stowarzyszenie „Wschód” z Gorzkowa, którego prezes Krzysztof Sokołowski był kierownikiem poszukiwań prowadzonych pod nadzorem konserwatorskim oraz członkowie Stowarzyszenia Michalec 1864 i wielu innych sympatyków i sponsorów.
– Nawet nie miałam czasu, żeby pójść i zobaczyć, jak wyglądają poszukiwania. Widziałam tylko chorągiewki, którymi wyznaczyli sobie miejsca. Znam organizatorów poszukiwań, więc nie było problemu, żeby udostępnić im grunt. Z naszej ziemi to był tylko hektar, ale nie mam jeszcze informacji, czy coś tam znaleźli. Obiecali, że dadzą znać – mówi jedna z mieszkanek Zamostka, która zgodziła się, by na jej polu pojawili się detektoryści.
Takich gospodarzy było w okolicy więcej, bo brano pod uwagę nawet 30-40 hektarów.
– Jako mieszkańcy byliśmy zaskoczeni, jak wiele ludzi się wybiera i jaka to będzie duża akcja. Gdzieś się słyszało o historii, ale tak dokładnie, co tu się działo nie wiedziałam – dodaje kobieta. W jej przypadku uczestnicy chodzili po gruncie, który od dawna jest własnością rodziny i jest obsiewany zbożem.