Archeolodzy w Chodliku byli wcześniej, niż mieszkańcy w czynie społecznym postawili sobie szkołę. Uczniów nie ma w budynku już ze dwadzieścia lat, a naukowcy pracują tu nadal. Jest pomysł, że stworzyć w Chodliku stację badawczą z częścią muzealną i noclegową. – Łatwiej znaleźć wczesnośredniowieczny dom zmarłych niż pieniądze na nasze przedsięwzięcie – ironizują archeolodzy
Nie trzeba się interesować archeologią, pradziejami, historią Słowian, żeby kojarzyć Chodlik w gminie Karczmiska. Wszak naukowcy w pobliżu miejscowości prowadzą badania archeologiczne od 1952 roku. Kolejne pokolenia badaczy wracają nad Chodelkę i odkrywają kolejne rewelacje.
– Jesteśmy Troją północy – mówią bardziej zorientowani w historii tego miejsca mieszkańcy. Naukowcy znają określenie użyte w jednym z przewodników. Sami go nie stosują, choć rozumieją mechanizmy promocji. A ta jest bardzo Chodlikowi i archeologom potrzebna.
Szkoła archeologii
Właśnie kończy się kolejny etap badań, dziś wyjeżdżają studenci, którzy przyjechali tu z całej Polski. Przez kilka tygodni badali jeden z kurhanów, położony w tzw. Lesie Powiślańskim, około 800 metrów na południe od grodziska i osad w Chodliku.
Na stronie „Archeologia i starożytności Chodlika”, którą śledzi ponad 4 tysiące osób na bieżąco prezentowane były kolejne znaleziska: krzemienny grot strzały z wczesnej epoki brązu, wczesnośredniowieczna ceramika, żelazna zapinka pierścieniowata, kości.
Naukowcy i studenci korzystają z budynku szkoły w Chodliku. Obiekt jest niemal zabytkowy, bo w 1961 roku postawili go sami mieszkańcy Chodlika. Ostatni uczniowie mieli tu lekcje dwadzieścia lat temu. Opuszczona nieruchomość oferuje warunki spartańskie. Powstał więc pomysł, żeby wykorzystać starą podstawówkę i zamienić ją w nowoczesne miejsce do pracy, nauki, wypoczynku, edukacji i integracji. Jest mnóstwo zwolenników takiego rozwiązania. Ale...
Wśród życzliwych przyjaciół
– Szkoła należy do gminy, która użyczyła ją mojemu instytutowi. Samorządowcy z Karczmisk wspierają nas co roku, świetnie, bo mamy na rachunki za prąd. Jednak nie mogą nigdzie wystąpić o fundusze na remont i stworzenie ośrodka naukowego z muzeum, które nie będą ich własnością. PAN też nie jest zainteresowana organizacją kolejnej stacji badawczej, zwłaszcza że nieruchomość nie jest jej. Pomysł zakłada organizację miejsc noclegowych, oferty turystycznej i popularyzatorskiej, więc miejsce samo by się utrzymało. Przecież jest w pobliżu Kazimierza Dolnego i Nałęczowa. Tylko potrzebne są pieniądze na start. Przyznam, że już nie bardzo mam siłę o nie walczyć – mówi dr Łukasz Miechowicz z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, który w zeszłym roku uruchomił internetową zbiórkę funduszy.
Na koncie „Przyszłość leży w przeszłości! Remontujemy szkołę, tworzymy stację naukową i muzeum w Chodliku!” na zrzutka.pl jest niecałe 14 tysięcy złotych, choć informację udostępniło ponad 2300 internautów.
Wystarczyło zaledwie na naprawę pieców kaflowych ogrzewających szkołę i odświeżenie pomieszczeń, w których cały czas pracują i przebywają archeolodzy.
– Na miejscu opracowujemy znaleziska, nie ma sensu wywozić ich do Warszawy, skoro są z Lubelszczyzny. Jeśli jednak nie powstanie muzeum w Chodliku, w końcu trafią do Muzeum Nadwiślańskiego – zapowiada naukowiec, który choć jest zniechęcony trudnościami w realizacji jego zdaniem świetnego pomysłu, jednak przedłużył czas zbiórki i nadal można wesprzeć ideę.
Ostatnia wpłata – 50 zł – była dwa dni temu.
Małe archeo
– Kotlina Chodelska, pod kątem archeologicznego dziedzictwa kulturowego, jest jednym z najbogatszych obszarów dzisiejszej Lubelszczyzny. Od dekady prowadzę tu z zespołem badania i dokonaliśmy szeregu spektakularnych odkryć. Zbadaliśmy liczne cmentarzyska kurhanowe oraz elementy fortyfikacji. Odkryliśmy największy w Europie wczesnośredniowieczny spichlerz z cennymi, elitarnymi zabytkami z X i XI w. Badamy największy w Polsce gród w Chodliku. Dzięki współpracy z pasjonatami historii znaleźliśmy liczne cenne zabytki. Wyniki naszych badań prezentowane są na konferencjach – wylicza dr Miechowicz, który uważa, że oprócz nauki, na stworzeniu w Chodliku małego archeologicznego „Kopernika” zyskają tutejsi mieszkańcy.
Na razie zyskuje zwolenników wśród najmłodszych pokoleń. Także w tym roku dzieci z Karczmisk i okolicy odwiedziły stanowiska archeologów i wykopaliska. Nawet 6-latki, wyposażone w grabki i łopatki, mogły prowadzić własne badania.
– Od trzech lat organizujemy rowerową Wyprawę Małego Archeologa, tym razem to było 13 km w jedną stronę. Dzieci poznały historię miejsca, naukowcy opowiadali o swojej pracy. W czasie gdy zwiedzały jedną część wykopu, przygotowaliśmy dla nich stanowiska, żeby same mogły znaleźć jakieś skarby – relacjonuje Marcin Chojnacki, animator kultury w Gminnej Bibliotece i Domu Kultury w Karczmiskach.
– Zależy nam na pokazywaniu tego, co robimy, jesteśmy otwarci, nauka to nie tylko siedzenie w pracowni, ale opowiadanie, co i po co robimy – uważa dr Łukasz Miechowicz.
Weekend wśród kurhanów
Do końca roku powstaną w Chodliku i okolicach dwie ścieżki edukacyjne. Jedna, robiona przy współpracy z gminą Karczmiska jest gotowa, trzeba tylko postawić pięć tablic informujących o prowadzonych badaniach. Druga będzie we współpracy z Nadleśnictwem Kraśnik i poprowadzi turystów przez las, bo teraz dochodzą do ściany drzew i nie trafią dalej.
Widać to na profilu „Archeologia i starożytności Chodlika”, gdzie internauci pytają: Można do Was przyjechać, czy teren jest zamknięty? Można prosić o wskazówki dojazdu?
Wyjazd studentów nie kończy tego sezonu prac archeologicznych. – Musimy zasypać miejsce, gdzie prowadziliśmy badania. Trochę to potrwa, ale osoby, które za jakiś czas wybiorą się do lasu, zobaczą usypany kurhhan, jaki zastaliśmy, zaczynając wykopaliska, takie są zasady – mówi naukowiec z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.
Sprawa powstania stacji badawczej i miejsca, gdzie można by spędzić weekend w sąsiedztwie cmentarzysk kurhanowych i grodziska na styku pogaństwa i chrześcijaństwa – jest ciągle otwarta.
Wsparcie duchów przodków i sponsorów potrzebne od zaraz.