Odmrożenie gospodarki przekłada się na ożywienie na rynku kredytów mieszkaniowych. Banki wciąż stawiają wysokie wymagania osobom ubiegającym się o wsparcie. Nie ma już jednak sygnałów o stawianiu kolejnych barier.
Z rynku kredytów hipotecznych zaczynają napływać pozytywne informacje. Są to na przykład wprowadzane przez banki promocje, ale też pierwsze symptomy liberalizacji w formie umożliwienia zadłużania się dla osób prowadzących działalność gospodarczą – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. - Daje to nadzieję na to, że powoli rynek hipoteczny będzie wracał do normalności – ocenia ekspert.
Chętnych na kredyty wciąż nie brakuje. Jak wynika z danych BIK w czerwcu osób składających wnioski kredytowe było o jedną trzecią więcej niż w kwietniu.
Wysoki wkład
Wciąż nic nie zmienia się w kwestii wymaganego wkładu własnego. Jeszcze kilka miesięcy temu wystarczyło mieć zdolność kredytową i 10 proc. ceny mieszkania w gotówce, aby ubiegać się o kredyt mieszkaniowy. Dziś wymaganie przez banki 10-proc. wkładu własnego, to przy kredycie mieszkaniowym rzadkość, okupiona przeważnie dodatkowymi wymaganiami wobec klienta.
- Taka oferta może być kierowana do dotychczasowych klientów banku posiadających wyższe dochody, a do tego takich, którzy chcą kupić relatywnie niewielką, tańszą nieruchomości – wyjaśnia Bartosz Turek.
Kredytu z niskim wkładem własnym wciąż jednak warto szukać w Millennium, Aliorze, Credit Agricole, Santanderze czy mBanku. Jeszcze do niedawna takie długi - i to bez większych dodatkowych wymagań - oferowała większość instytucji. Teraz standardem jest wymaganie, aby nabywca mieszkania gotówką pokrył 20 proc. ceny mieszkania, a niekiedy nawet jedną trzecią ceny.
- Wciąż też banki bardziej restrykcyjnie podchodzą do badania zdolności kredytowej. Zwracają przy tym baczniejszą uwagę na wysokość i stabilność dochodów potencjalnych kredytobiorców, poziom wydatków na utrzymanie i tych związanych ze spłacaniem posiadanych już przez klientów zobowiązań finansowych – zwraca uwagę Bartosz Turek.
Najtańsze kredyty w historii
O kredyt jest dziś znacznie trudniej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Najmocniej na całej sytuacji cierpią oczywiście osoby młode, które znacznie rzadziej mają zgromadzony odpowiedni wkład własny, a do tego częściej – szczególnie na początku swojej drogi zawodowej – zarabiają w ramach niechcianych dziś przez banki umów tzw. śmieciowych lub świadcząc usługi w ramach samozatrudnienia.
Z drugiej strony ci którzy spełniają wymagania stawiane przez banki, mogą korzystać z najtańszych kredytów w historii. To sprzyja nie tylko niskim ratom kredytu, ale też pozytywnie wpływa na szacowaną przez banki zdolność kredytową. Z ankiety przeprowadzonej przez HRE Investments wynika bowiem, że modelowa trzyosobowa rodzina, w której oboje rodzice pracują przynosząc do domu po średniej krajowej mogą pożyczyć na mieszkanie aż 715 tys. złotych w ramach 30-letniego kredytu mieszkaniowego. To o 87 tysięcy więcej niż przed rokiem.
- Wzrost zdolności kredytowej to przede wszystkim zasługa Rady Polityki Pieniężnej, która mocno obniżyła poziom stóp procentowych, a więc wpłynęła na spadek oprocentowania kredytów – wyjaśnia Bartosz Turek. - Tak wysoka zdolność kredytowa jest ponadto pokłosiem dość optymistycznych założeń - dysponowania solidnym wkładem własnym, czy brakiem innych zobowiązań finansowych przy dobrej historii kredytowej – dodaje ekspert.
Do tego założono, że oboje rodzice mają pracę, a ich pensje to średnia krajowa. Jeśli wynagrodzenie jest niższe o 20 proc. od średniej krajowej, to zdolność kredytowa szacowana dziś przez banki byłaby na poziomie około 496 tys. złotych.