Dzikie pszczoły z Łukowa będą uprzywilejowane. Kilkuletnie badania naukowców dają podstawę do tego, by na opuszczonej strzelnicy stworzyć użytek ekologiczny. Właśnie z myślą o tych owadach.
Zaczęło się w 2017 roku. Pan Przemysław, miejscowy obserwator przyrody, sfotografował pszczołę. Gdy się jej bliżej przyjrzał, odkrył, że różniła się od pozostałych. – Miała długie czułki. Bardzo mnie zaciekawiła, więc wysłałem zdjęcie do identyfikacji przez naukowców. Okazało się, że to porobnica paskowana, wpisana do Polskiej Czerwonej Księgi jako krytycznie zagrożony gatunek-opowiadał nam wcześniej mieszkaniec Łukowa. Poza tym, świat nauki wskazał, że to jedno z trzech siedlisk porobnicy w Polsce. Później wyszło na jaw, że na strzelnicy bytują też inne, równie rzadkie owady, m.in. zwężnica większa, wrzałka powojowa czy podsobka wrzałkówka.
Dlatego w 2021 roku przyrodnicy skierowali do Urzędu Miasta wniosek o utworzenie na strzelnicy użytku ekologicznego. Radni w uchwale zaproponowali, by najpierw badacze przeprowadzili tam inwentaryzację. – Ona trwała dwa lata. Prowadził ją zespół z UMCS pod przewodnictwem profesor Anety Stracheckiej. Z raportu wynika, że na strzelnicy mamy ponad 40 gatunków dzikich pszczół - mówi burmistrz Piotr Płudowski. Na ostatniej sesji przedstawił radnym projekt uchwały w sprawie utworzenia na tym blisko 2-hektarowym terenie użytku ekologicznego. -To podstawowa forma ochrony przyrody – tłumaczy Płudowski. Ale zgodnie z ustawą pociąga za sobą twarde zakazy. W takim miejscu nie można prowadzić prac ziemnych i w ogóle zniekształcać krajobrazu, chyba, że chodzi o inwazyjne gatunki zarastające strzelnicę. Jeśli więc ktoś złamie te zapisy, może być ukarany grzywną, a w szczególnych przypadkach grozi też ograniczenie wolności.
Radni co prawda niejednogłośnie, ale poparli projekt burmistrza w tej sprawie. – Wkrótce na strzelnicy pojawi się oznakowanie wraz z informacją, jakie gatunki pszczół mają tam siedliska. Nadzór nad terenem będzie sprawował Zarząd Dróg Miejskich – zapowiada Płudowski. Pomysłu takiej formy ochrony pszczół nie poparł radny Ireneusz Goławski, na co dzień przedsiębiorca. – Mamy obok tej działki tereny inwestycyjne, podstrefę. Czy ktoś się zastanowił, jak to w przyszłości będzie rzutować na rozwój inwestycji w tym miejscu – zauważył Goławski.
Dzikie pszczoły nie żądlą i nie produkują miodu, ale są świetnymi zapylaczami.