Ks. Alfred Wierzbicki po 30 latach odszedł z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jako główny powód podaje brak swobody wypowiedzi. Teraz ceniony etyk i filozof pracuje na UMCS.
O decyzji ks. Wierzbickiego jako pierwszy poinformował katolicki magazyn „Więź”. Duchowny w obszernym wywiadzie wyjaśniał jej powody. Jak mówił, myśl o takim kroku zaczęła w nim dojrzewać, gdy na katolickiej uczelni toczyło się wobec niego postępowanie dyscyplinarne.
– Sam jego przebieg to była jedna wielka sugestia, żeby odejść. Dręczono mnie i poniżano. Zacząłem myśleć, że nie chcę mieć do czynienia z tym środowiskiem. Nie było to łatwe, bo ten uniwersytet mnie uformował, sam również coś wniosłem w jego rozwój – mówił „Więzi”.
Jako główny powód swojej decyzji wskazał brak swobody wypowiedzi. Podkreślał też, że podjął ją samodzielnie. – Przejrzałem na oczy. Zrozumiałem, że KUL już mi nie zapewnia poszukiwania prawdy w wolności. Co gorsza, nie czuję się tu bezpiecznie, gdy podnoszę problemy dotyczące kondycji Kościoła. A z tego jako pracownik naukowy nie mogę zrezygnować. Dotychczasowe gorzkie doświadczenie uczy mnie, że nie ustanie presja na moje poglądy i krytyczne oceny – wyjaśniał.
– Mogę tylko potwierdzić to, co powiedziałem w wywiadzie. Postępowanie dyscyplinarne wobec mnie zakończyło się uniewinnieniem, ale na KUL nie czułem się już bezpiecznie. Każdego dnia mógłbym udzielić wypowiedzi, która komuś mogłaby się nie spodobać – mówi w rozmowie z „Dziennikiem” ks. Wierzbicki.
Ksiądz Alfred Wierzbicki. Postępowanie dysplinarne
Przypomnijmy, że wszczęte wobec duchownego w ubiegłym roku postępowanie dotyczyło „obraźliwych wypowiedzi w stosunku do innych wykładowców, lekceważenia obowiązków wykładowcy uczelni oraz podważania fundamentów nauki Kościoła”. Poszło o krytykę stanowiska Konferencji Episkopatu Polski w sprawie mniejszości seksualnych. Ks. Wierzbicki powiedział, że dokument wygląda „jakby był pisany na księżycu, a nie w Polsce, gdzie prześladowani są na tym tle ludzie”. Potem pojawiły się kolejne zarzuty (w sumie było ich sześć). Jeden z nich dotyczył słów na temat ks. prof. Tadeusza Guza, który w początkach pandemii twierdził, że podczas mszy nie można się zakazić koronawirusem. Ks. Wierzbicki stwierdził wówczas, że „można być profesorem, ale można być też skończonym durniem”. Etyk ostatecznie został uniewinniony od zarzutów związanych z krytyką osób i instytucji, a postępowanie w kwestiach światopoglądowych i religijnych zostało umorzone.
– Wymazałem te zarzuty z pamięci. Moim zdaniem były one tylko po to, żeby mnie bardziej dręczyć. Jeśli ma się jeden mocny zarzut, to on zwykle powinien wystarczyć – komentuje ks. Wierzbicki, który od 1 października jest zatrudniony na UMCS. Pracuje w Katedrze Etyki. – Chcę robić to, co robiłem do tej pory i mieć większą swobodę. Na KUL jej nie miałem – podsumowuje.
Katolicki Uniwersytet Lubelski nie komentuje słów swojego byłego pracownika.